piątek, 11 marca 2016

Mała będzie miała najlepsze urodziny w życiu

                  !Kilka słów pod rozdziałem. Dość ważne!
Rozdział 10
Rano obudziłam się na łóżku. Pewnie Justin mnie tam przeniósł w nocy. Spojrzałam na zegarek była dopiero 6:26. Idealnie pomyślała. Zeszłam z łóżka tak by nie obudzić chłopaka. Wzięłam czyste ubrania. Przebrałam się i jakoś ogarnęłam po czym wymknęłam się z pokoju. Schodząc po schodach wyjrzałam przez okno na ogród. Tak jak myślałam był tam Dylan i jego ojciec. Siedzieli na ławce rozmawiając. Jak zwykle ranne ptaszki rzuciło mi się na myśl. Zbiegłam po schodach by jak najszybciej znaleźć się w ogrodzie razem z nimi. Biegłam tak szybko że moje włosy i letnia koronkowa sukienka powiewały za mną. Po cichu podeszłam do siedzącego plecami do mnie Dylana. Jego ojciec mnie zauważył więc pokazałam znak by nic mu nie mówił. Lekko skłonił głowę i powrócił oczami do syna. Zakryłam chłopakowi oczy dłońmi na co się troszkę przestraszył i lekko podskoczył. Oboje z panem Colettim wybuchnęliśmy śmiechem. Chwilę tak rozmawialiśmy i wspominaliśmy chwile z dzieciństwa kiedy nagle ojciec Dylana postanowił zostawić nas samych. Jednak nie zdążyliśmy zbyt długo porozmawiać ponieważ zadzwonił do mnie Justin więc musiałam wracać. Poszliśmy na śniadanie a za raz po tym wyruszyliśmy na zwiedzanie miasteczka. Według mnie najciekawszy był zamek Dunguaire Castle. Zwiedziliśmy prawie cały robiąc sobie zdjęcia.
- Nie tak sztywno nie jesteś na sesji zdjęciowej - skomentowałam kolejną jego pozę śmiejąc się.
- Justin - zawołał nieśmiało jakiś dziecięcy głos. Chłopak rozejrzał się żeby zobaczyć kto go woła.
Naszym oczom ukazała się około 8 letnia dziewczynka z dwoma kucykami sięgającymi do połowy pleców. Policzki miała zaróżowione a oczy świecące.
- Mogłabym... mogłabym prosić twój autograf ? - zapytała jąkając się. Spojrzała na niego z oczami kota w butach.
- Ja... przepraszam... ale nie mogę - powiedział zmieszany. Dziewczynka spuściła smutna głowę. Zrobiło mi się przykro.
- Chodź tu mała - powiedziałam kucając przed nią. Dziewczynka od razu się do mnie przytuliła. - Jak masz na imię?
- Jessica - odpowiedziała niezdarnie odgarnęła kosmyki włosów które były zbyt krótkie żeby je spiąć.
- Śliczne imię - pochwaliłam. - Ja jestem Nel. Ile masz lat?
- Dzisiaj mam 8 urodzinki - powiedziała szczęśliwa a ja ucieszyłam się że dobrze oceniłam jej wiek.
- Wszystkiego najlepszego. A gdzie są twoi rodzice ?
- Tam - wskazała na parę patrzącą na nas z uśmiechem. Podeszłam trzymając ją za rękę i zostawiając chłopaka na chwilę samego.
- Dzień dobry - przywitałam się. Odpowiedzieli mi tym samym. Ściszyłam głos tak by mała mnie nie słyszała. - Państwa córka jest fanką Justina ? - upewniłam się. Oni w odpowiedzi zgodnie pokiwali głowami. - Dziś jej urodziny więc razem z Jusem chcieliśmy zrobić małej niespodziankę i jeśli nie mają państwo planów na wieczór to może mogłaby zjeść z nami kolację - zaproponowałam. Podałam im adres i godzinę. Zawołałam chłopka gestem ręki. Przywitał się z nimi.
- To takie miłe z waszej strony? - powiedziała ze łzami szczęścia w oczach mama dziewczynki. Bieber spojrzał na mnie pytająco ale dostał tylko ostrzegawcze spojrzenie ode mnie by się nie odzywał.
- Tylko proszę nic jej nie mówić - zakazałam. Odchodząc pomachaliśmy im na pożegnanie.
- Co jest miłe z naszej strony - zapytał Justin.
- No bo ja... - uśmiechnęłam się słodko patrząc mu w oczy. - Umówiłam nas na kolację z twoją największą fanką. Dzisiaj ma urodziny a wiesz jak ja lubię dzieci.
- Już to zauważyłem - objął mnie w talii i lekko pocałował. - Ty zawsze masz dziwne pomysły.
- Wcale że nie - zaprzeczyłam. Poszliśmy dalej trzymając się za rękę.
- Co ja bym bez ciebie zrobił ? - zapytał z nutką sarkazmu w głosie.
- Na pewno byś sobie nie poradził w niczym. Powinniśmy wracać. Mała będzie miała najlepsze urodziny w życiu - stwierdziłam ciągnąc chłopaka w stronę sklepu. Zgarnęłam z półki baloniki o różnych kształtach, urodzinowe czapeczki i wiele innych rzeczy które podobają się dzieciom. Później poszliśmy do cukierni po tort i babeczki. Jak wychodziliśmy o mało Jus nie wywalił się przez niski próg trzymając pudełko z tortem w rękach. Zawieźliśmy to wszystko do hotelu.
- Dylan - skoczyłam chłopakowi niespodziewanie na plecy. Chłopak od razu mnie złapał. - Mam sprawę.
- Zamieniam się w słuch - zaśmiał się.
- Bo dzisiaj taka malutka dziewczynka ma urodziny i chciałam cię prosić o kilka rzeczy - wyjaśniłam. Po wyjaśnieniu wszystkiego zgodził się. Wróciłam do pokoju.
- Dopiero nadmuchałeś trzy baloniki ? - zapytałam widząc jak siedzi na podłodze.
- Wiesz jak jest trudno ? - odpowiedział pytaniem na pytanie przykładając kolejny balonik do ust.
- A nie wpadłeś na to żeby użyć pompki ? - zaśmiałam się podając mu przedmiot leżący wcześniej na stoliku obok niego.
- Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałaś ? - wyczerpany położył się na podłodze.
- Zostało jeszcze pół godziny - przypomniałam rozkładając talerzyki, a pomiędzy nimi kładąc tort. - Zostań tu a ja pójdę zobaczyć czy już przyszli - powiedziałam gdy już wszystko było gotowe.
- Już jesteście - uśmiechnęłam się przyjaźnie do wszystkich.
- Nel - zawołała mała przytulając mnie. - Rodzice powiedzieli że tu czeka na mnie niespodzianka.
- Bo tak jest - potwierdziłam. - Państwo mogą iść na kolację zarezerwowaliśmy stolik numer pięć. W razie czego my będziemy w pokoju 316 piętro 3 - wyjaśniłam a rodzice przytulili mnie i podziękowali. Z Jess poszłam za rękę do pokoju. Po wejściu do odpowiedniego pomieszczenia zamknęłam jej oczy ręką. Zrobiłyśmy kilka kroków tak by zobaczyła co dla niej przygotowaliśmy. Jus trzymał w ręce kamerkę i nagrywał dziewczynkę. Kiedy odsłoniłam jej oczy z niedowierzania je przetarła.
- Oh to wszystko dla mnie ? - zapytała odwracając się w moją stronę. Jej duże niebieskie oczy jeszcze bardziej się powiększyły.
- Tak to wszystko dla ciebie - roześmiałam się a ona wskoczyła mi na szyję mocno przytulając.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuje - cieszyła się całując mnie w policzek.
- Ej ja też w tym brałem udział - niecierpliwił się Jus.
- Ty to nawet baloników nie umiałeś nadmuchać - zaśmiałam się co dziewczynka też zrobiła. Podeszła do chłopaka który podał mi kamerę. Pochylił się żeby dziewczynka mogła go pocałować w policzek. Zrobiła to. Chwilę później zdmuchnęła świeczki z tortu i otrzymała od nas dużego misia z serduszkiem w łapkach na którym był mój i Jusa podpis oraz dedykacja dla niej. Po jakiejś godzinie przyszła kelnerka która przyniosła dla nas wszystkich duże lody. Co chwile pokój rozbrzmiewał śmiech, Bawiliśmy się i zajadaliśmy smakołykami dopóki nie przyszli rodzice Jessi. Obiecaliśmy przesłać filmik który kręciliśmy oraz zdjęcia na ich e-mail. Zabrali ją do domu dziękując kolejny raz. Dziewczynak stwierdziła że to jej najlepsze urodziny w życiu.
- To był świetny dzień - zaśmiał się Justin kładąc na miękkim dywanie.
- Zgadzam się - potwierdziłam kładąc głowę na jego brzuchu. Prze chwilę bawił się moimi włosami. - Idę się umyć - oznajmiłam wstając. Kiedy już to zrobiłam chłopak również wzioł prysznic.
- Mam pomysł - powiedział siadając koło mnie.
- Jaki ? - zapytałam. Chłopak pocałował mnie namiętnie.
- Możemy iść się przejść - zaproponował.Zgodziłam się. Wysuszyłam włosy i ubrałam się. Wyszliśmy z hotelu do oświetlonego ogrodu. Ruszyliśmy w stronę miasteczka. Chodziliśmy tak do pierwszej w nocy. Jus zamówił taksówkę która zawiozła nas pod hotel. Ciągle rozmawiając weszliśmy do środka. Ściszyliśmy głosy by nie obudzić gości.
- Kocham cię - wyszeptał do moich ust po zamknięciu drzwi do pokoju. Nie zdążyłam nic powiedzieć ponieważ pocałował mnie. Z początku lekkie pocałunki stały się namiętne i szybkie. Przysunął mnie do ściany. Jego ręce zawędrowały na moją talię. Uniósł mnie lekko a ja owinęłam nogi na jego biodrach. Położył ręce na moich udach wciąż całując.
- Chyba musimy już iść spać - przerwałam. - Jutro już stąd jedziemy.
Złożył jeszcze kilka pocałunków na moich ustach po czym zaniósł na łóżko.
 _____________________________________________________________________
Hej wszystkim !
Dzisiaj trochę krótki rozdział. Bardzo za to przepraszam. 
Chciałam was prosić żebyście zostawili komentarze bo nie jestem pewna czy to czytacie. 
Więc: JEŚLI CZYTASZ PROSZĘ SKOMENTUJ. Będę bardzo wdzięczna. Nie muszą być jakieś długie wystarczy nawet '':D'' lub coś w tym stylu. Możecie również napisać co byście chcieli żeby było w opowiadaniu (jakieś propozycje od was np więcej zamieszania...) lub to co wam się nie podoba. Tak więc żegnam się z wami następny rozdział prawdopodobnie może pojawić się za kilka tygodni. To przez zbliżający się egzamin. Nie miejcie mi tego za złe...  
Pa! Kocham was <3

piątek, 4 marca 2016

A teraz szokujące wiadomości na temat Justina Biebera

Rozdział 9
Kolejna dawka łez popłynęła po moich policzkach. Chłopak wstał i mnie przytulił. Nie mogłam się oprzeć więc wtuliłam się w niego.
- Nel napisałem tą piosenkę dla ciebie. Proszę wybacz mi - wyszeptał mi do ucha.
- Kocham cie - powiedziałam lekko się od niego odrywając by go pocałować.
- Ooo jak słodko a to wszystko dzięki mnie - pochwalił się Niall.
- A ciebie nienawidzę - spojrzałam na blondynka z ukosa.
- Dlaczego ? - zapytał zaskoczony.
- Jak mogłeś mi to zrobić ? - zaczęłam iść w stronę chłopaka z bukietem róż. On zaczął uciekać. - Gdyby nie były tak ładne to bym nimi w ciebie rzuciła.
- Oj lepiej nie - krzyknął chowając się za Luc'iem, którego dopiero co zobaczyłam.
- A ty co tu robisz ? - zaśmiałam się. Chłopak trzymał w ręku kamerę.
- Zmusili mnie do filmowania tego jakże uroczego momentu waszego życia - zaśmiał się co równie zrobiłam.
- Kiedy wy w ogóle to zaplanowaliście? - czekałam na wyjaśnienia.
- Wczoraj przed wyjazdem umówiliśmy się że Justin przyjedzie żeby zrobić ci niespodziankę. Miałaś dzisiejszy dzień spędzić cały na rysowaniu żebyśmy wieczorem wyszli niby na spacer ale musiałaś wszystko popsuć i narysować wszystko w nocy. Musieliśmy przyśpieszyć plan żebyś nic nie podejrzewała - zaczął wyjaśniać Niall. - No a Luc to tak przy okazji.
- Ej dzięki - wtrącił się sarkastycznie ciemnowłosy.
- Więc teraz się żegnamy. Zobaczymy się dopiero za kilka tygodni - przytulił mnie na pożegnanie Niall.
- Ale jak to ? - zdziwiłam się. Brunet także się pożegnał.
- Jedziesz z Justinem - zaśmiał się blondyn.
- Chodź - Bieber położył dłonie na moich ramionach.
- Jeszcze to - niebieskooki zabrał mi kwiaty. - W samochodzie uschną - wyjaśnił. Zaśmialiśmy się po czym we dwójkę poszliśmy do samochodu.
- Gdzie jedziemy ? - zapytałam kiedy Justin odpalił silnik.
- Przed siebie - spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami. Po chwili włączył radio.
"A teraz szokujące wiadomości na temat Justina Biebera - oznajmiła reporterka. Blondyn chciał przełączyć jednak mu nie pozwoliłam zaciekawiona tymi ''szokującymi wiadomościami''. - Otóż sławny chłopak ogłosił kilku miesięczną przerwę w karierze. Poprosił fanów by starali się gdy go zobaczą traktować jak normalnego chłopaka. Wyjaśnia to słowami ''chce poczuć się jak normalny człowiek. Spróbować rzeczy których wcześniej nie mogłem robić. Za jakiś czas znów mogę być waszym Justinem. Wszystkie koncerty, wywiady i spotkania z fanami odbędą się w innym terminie." To pierwsza przerwa chłopaka. Niektóre fanki były zaskoczone inne wręcz przeciwnie spodziewały się że to nastąpi. Większość obiecuje idolowi że postarają się nie zwracać na niego aż takiej uwagi. Ciekawi mnie czy dadzą radę. Teraz piosenka Justina ''Love Yoursel"" - po tych słowach rozbrzmiały pierwsze dźwięki. Nadal zaszokowana popatrzyłam na chłopaka.
- Musiałem sobie zrobić przerwę - wyjaśnił. - A ty mi w tym pomożesz.
- Jak ?
- Pojedziesz ze mną. Jeszcze nie wiem gdzie. Po prostu uciec od tego wszystkiego - stwierdził. - Później będę musiał też jechać do mamy. Przez to co ostatnio narozrabiałem przestałem się z nią dogadywać.
- Wiem Jus - przyznałam. - Twoja mam do mnie dzwoniła.
- Kiedy ? - spojrzał na mnie po czym znów na drogę.
- Kilka dni temu.
- Masz ochotę na małą przerwę ? - zapytał pokiwałam głową co zobaczył więc się zatrzymał na poboczu. - Jesteś głodna? Mama Niallera coś tam nam dała.
- Ona też wiedziała ? - zapytałam zdziwiona.
- W kilku sprawach nam podpowiedziała co mamy zrobić - zaśmiał się wychodząc z samochodu co również zrobiłam. Podał mi mój ulubiony czekoladowy batonik całując mnie przy tym w usta. Sobie wziął takiego samego i zaczął jeść.  Obserwowałam każdy jego ruch.
- Coś się stało ? - spytał lekko  się rumieniąc.
- Tak tylko patrze - zaśmiałam się. Każdy kto zna Jusa wie że czasem bywa nieśmiały lub skryty. To mi się w nim podobało. Wyciągnął telefon i zaczął coś klikać.
- Jesteśmy niedaleko Galway może tam pojedziemy ? - spojrzał na mnie promiennymi oczami.
- Dobrze - zgodziłam się.
- Chcesz jeszcze zostać w Irlandii czy może wolisz gdzie indziej ? - dopytywał się.
- Nie wiem ty wybieraj. Przecież to nie ja robię sobie przerwę. Przypominam tylko że za tydzień muszę być w Londynie - powiedziałam.
- Niby czemu ?
- Mam prace - zaśmiałam się.
- Chodzi o Simona? - przysunął się do mnie a ja zrobiłam krok w tym przez bo oparłam się o samochód. - Zgodził się trochę dłużej cię zastąpić.
- Wszystko załatwiłeś ? - zdziwiłam się,
- O nic nie musisz się martwić. O wszystkim pomyślałem - przybliżył się jeszcze bardziej. Położył dłonie na mojej talii. Ja nieśmiało wplątałam palce w jego włosy. Pocałował mnie namiętnie.
- Jedziemy ? - zapytałam. Chłopak pokiwał głową i się odsunął. Weszliśmy do samochodu. Blondyn ruszył.
- Wieczorem możemy zaplanować gdzie pojedziemy - zaproponował.
- Niech będzie - uśmiechnęłam się. Po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu. Chłopak zaparkował przed dużym hotelem. Poszedł zarezerwować pokój a ja w tym czasie rozkoszowałam się piękną pogodą w dużym ogrodzie przed budynkiem. Roznosił się tam zapach róż które były dosłownie wszędzie. Różnokolorowe i różnej wielkości. Weszłam do altanki porośniętej białymi. Z zewnątrz nie było w ogóle widać drewna z którego była zbudowana. Ktoś na prawdę musiał dbać o ładny wygląd ogrodu. Usiadłam przy stoliku. Miałam zamiar tam na Justina poczekać ale zobaczyłam drzewko zupełnie nie pasujące do tego miejsca. Powoli do niego podeszłam. Było to średniej wielkości drzewko cytrynowe zasadzone w ogromnej doniczce.  Delikatnie dotknęłam jednego z owoców.
- Piękne prawda ? - z zamyślenia wyrwał mnie głos. Szybko się odwróciłam. Zobaczyłam około pięćdziesięcioletniego mężczyznę. Opierał się o łopatę. Ubrany był w strój ogrodniczy.
- Tak - uśmiechnęłam się do niego.
- Drzewa cytrynowe są naprawdę wspaniałe - podszedł bliżej i zerwał jeden z liści.
- Przepraszam czy my się znamy? - zapytałam rozpoznając skądś jego twarz.
- Nie mam pojęcia - stwierdził.
- Jest pan Włochem ? - dopytywałam.
- Owszem - staruszek przybliżył się do mnie uważnie obserwując. - Jeśli nie oczy mnie mylą to znam twoją twarz.
- Już chyba pamiętam. Pan mieszkał w domu obok mnie z takim dużym ogrodem w Villafranca - bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
- Tak to mój dom - powiedział po włosku. Uniósł oczy wspominając miejsce. - Ty jesteś córką tych polaków.
- Tak - zaśmiałam się. Teraz zmieniliśmy język. Fajnie było znów porozmawiać z kimś po włosku z akcentem.
- Miło cię znowu widzieć. Wyrosłaś na śliczną dziewczynę - złapał moją dłoń lekko zmuszając do obrotu. Zaśmiałam się co również zrobił.
- Ale co pan tu robi? Przecież tak kocha pan Sycylię.
- Przyjechałem do syna. Prowadzi ten hotel a ja nie mogłem się oprzeć i zacząłem pomagać w ogrodzie -wyjaśnił.
- Papa - zawołaj ojca jakiś mężczyzna z tarasu hotelu wyglądającego jak zamek. Mężczyzna odwrócił się.

- Mojego syna zdaje się już znasz - powiedział mężczyzna kiedy chłopak stanął koło nas.
- Tato kto to ? - spytał cicho tak żebym nie słyszała.
- Nie poznajesz? - zaśmiał się staruszek. - A tak dużo czasu z nią spędziłeś. To Nel.
- Nel - spojrzał na mnie zaskoczony. - Nelka - zawołał po czym mnie przytulił i obrócił wokół.
- Tak Dylan to ja. Teraz możesz mnie już puścić - zaśmiałam się głośno.
- Oj przypomniały mi się czasy gdy nie można było was rozdzielić - wspominał pan Coletti z dużym uśmiechem na twarzy który dodał mu zmarszczek.
- Wszystkie drzewa były nasze - zaśmiał się chłopak. Włoski akcent chłopaka aż sprawiał że miałam ochotę ciągle go słuchać. Tak jak w dzieciństwie.
- Wszędzie potrafiliście wejść.
- Kiedy wracacie na Sycylię ? - zapytałam.
- Mamy zamiar za dwa tygodnie - stwierdził chłopak patrząc na ojca. - Tata chyba tam zostanie a ja znowu muszę tu wrócić.
- Chyba pójdę się czegoś napić - powiedział pan Coletti. Poszedł w stronę hotelu.
- Jak to się stało że to wszystko jest twoje ? Przecież nie chciałeś wyjeżdżać.
- Mój wujek się zestarzał i prosił żebym się zajął hotelem - przyznał. - A ty co tu robisz? Wyjechałaś przecież do Ameryki.
- Tak ale niedawno przeprowadziłam się do Londynu. Kolega poprosił żebym przyjechała z nim do Mullingar a teraz przyjechałam tu - wyjaśniłam. - To piękne miejsce.
- Wcześniej nie było tu ogrodu. Jedynie zamek i całe hektary trawnika. Zaproponowałem wujowi żeby zrobić tu różany ogród - rozejrzał się wokoło.
- Kiedyś mówiłeś że będziesz miał dom z dużym ogrodem - wspomniałam.
- Z różami które będą mi przypominały o tobie - uśmiechnął się.
- Nasze ostatnie spotkanie. Byliśmy jeszcze wtedy dziećmi...
- A wszystko wydawało nam się takie prawdziwe. Jakbyśmy byli dorośli - dokończył Dylan. Spojrzał na mnie tymi samymi dziecięcymi oczami. Zaśmialiśmy się.
- Dlaczego nie pisałeś ani się nie odzywałeś ? - zapytałam.
- Stwierdziłem że jak ty jesteś tak daleko to nie będzie miało sensu a później było już za późno - troszkę zesmutniał. - Przepraszam.
- Już spokojnie - uśmiechnęłam się. - O nie. Mój chłopak pewnie mnie szuka. Poszedł zarezerwować pokój a ja spotkałam twojego tatę i się zagadałam. Do zobaczenia później - pobiegłam alejką z powrotem do samochodu. Nie było w nim już leżących na tylnym siedzeniu walizek. Szybko ruszyłam do wejścia hotelu.
- Dzień dobry - przywitałam się z recepcjonistką.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się miło. - W czym mogę służyć?
- Był tu blond włosy chłopak trochę wyższy - pokazałam mniej więcej jego wzrost.
- Tak był tu. Prosił bym pani przekazała że czeka w pokoju 316 - wyjaśniła. - Proszę wejść po schodach po lewej jest winda. Piętro 3 - wyjaśniła przyjaźnie.
- Bardzo pani dziękuje - powiedziałam i poszłam w stronę dużych schodów na których leżał czerwony dywan. Wszytko oświetlał ozdobny żylandor. W wolnych miejscach stały bukiety róż. Ludzie stali rozmawiając przez co co chwile rozbrzmiewały śmiechy. Chwilę mi zajęło odnalezienie odpowiedniego pokoju. Zapukałam. Drzwi się otworzyły. Ujrzałam Justina.
- Widziałem że jesteś z kimś więc nie chciałam ci przeszkadzać - wyjaśnił po wpuszczeniu mnie do pokoju.
- Tak to kolega z dzieciństwa - uśmiechnęłam się. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Pocałował mnie namiętnie.
- Przebierz się za pół godziny kolacja - powiedział chłopak.
- Dobrze - udałam poważny ton na co się zaśmiał. Wzięłam z walizki niebieską sukienkę i poszłam do łazienki. Po nałożeniu jej poprawiłam makijaż i fryzurę.
- Długo jeszcze ? - zapytał chłopak zza drzwi.
- Już - wyszłam. Justin miał włosy zaczesane do góry. Ubrany był w czarną koszule i jeansy. Trzy pierwsze guziki miał rozpięte.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział całując mnie w usta.
- Dziękuję - poprawiłam mu odstający kosmyk włosów. Prowadził mnie za rękę w stronę jadalni gdzie już byli goście. Starałam się nie zwracać uwagi na gapiących się ludzi. Justin już do tego chyba przywykł. Odsunął krzesło na którym usiadłam. Na dwuosobowym stoliku leżał czerwony obrus a po środku w szklanym wazonie krwistoczerwona róża. Po przyniesieniu przez kelnera dań zaczęliśmy rozmowę co chwilę się śmiejąc.
- Gdzie chciałabyś pojechać ? -zapytał Justin podczas deseru.
- A co mam do wyboru ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Myślałem żebyśmy trzy tygodnie spędzili w Europie a później dwa tygodnie jak nie dłużej w Ameryce mamy też do wyboru Afrykę i Azję - popatrzył na mnie poważnie i gdyby nie to pomyślałabym że żartuje.
- To twoja przerwa ja tylko ci towarzyszę - uśmiechnęłam się co odwzajemnił.
- To może pojutrze popołudniu pojedziemy do Wexford to nam zajmie jakieś 4 godziny i możemy tam zostać jeden dzień wieczorem przepłyniemy do Walii - zaproponował.
- Widzę że wszytko sobie zaplanowałeś - zjadłam kawałek ciasta czekoladowego.
- Nie do końca  - przyznał. - Jak będziemy szli do sypialni pójdę do recepcji po mapę i wszytko sobie ustalimy i zaznaczymy.
Jak powiedział tak zrobił. W pokoju zapaliliśmy lampkę. Podał mi jeden czarny marker a sam wziął drugi. Położył na podłodze przed nami kilka map. Najpierw rozwinął przedstawiającą Wielką Brytanię.
- Ok jesteśmy tu - zaznaczył Galway. - Mamy pojechać do Wexford - kolejna kropka pojawiła się na mapie.
- Może jeszcze jakieś miejsca zwiedzimy w Irlandii bo nigdy tu nie byłam - przyznałam.
- No dobrze. Hmmm... - zastanowił się chwilę. - Mam pomysł - wyjął z kieszeni telefon. Wybrał kogoś numer i zadzwonił.
- Cześć Niall - przywitał się. - Właśnie mamy zamiar zobaczyć kilka miejsc w Irlandii i jakbyś mógł nam coś podpowiedzieć - poczekał chwile na odpowiedź blondyna i zaśmiał się.  - Yhymm ... - mówił do telefonu zaznaczając miejsca na mapie. W końcu pojawiły się cztery  kropki. - Niall cie pozdrawia - powiedział do mnie Justin rozłączając się.
- I to wszystko są te ciekawe miejsca ? - zaczęłam czytać nazwy.
- Tak. Chciał podać jeszcze kilka ale chyba nam tyle wystarczy ? - zapytał a ja pokiwałam głową. - To teraz Anglia - zaczęliśmy zaznaczać miejsca. W końcu w jakieś dwie - trzy godziny daliśmy radę zaplanować całą podróż. Zmęczeni zasnęliśmy na małej kanapie koło której siedzieliśmy.

piątek, 26 lutego 2016

Mam dla ciebie niespodziankę

Rozdział 8
- Dojechaliśmy - oznajmił Niall po mojej opowieści.
- Już ? - zdziwiłam się. Chłopak się zaśmiał.
- A co chciałaś jeszcze dłużej jechać ?
- Tak - oznajmiłam.
- Szczerze mówiąc to fajnie zaczęła się wasza przyjaźń z Justinem - przyznał. Wysiedliśmy z samochodu. Moim oczom ukazał się mały, ładny dom. Od razu przywitała nas kobieta.
- Cześć mamo - zawołał Niall. Przedstawił mnie i od razu weszliśmy do mieszkania. Pokazał mi pokój w którym będę spała.
- Jesteś zmęczona ? - zapytał siadając koło mnie. W odpowiedzi pokręciłam głową. - To możemy się gdzieś przejść
- Chętnie - odpowiedziałam. Chłopak oprowadził mnie po miasteczku.
- A to moja szkoła - pokazał mi budynek. - Chodź na boisko. Przedstawię ci mojego przyjaciela.
Podążyłam za nim w stronę ciemnowłosego chłopaka kopiącego piłkę do bramki.
- Luc - zawołał w jego stronę. Ciemnowłosy spojrzał na niego.
- Co ty tu robisz ?- zapytał z wyrzutem. - Miałeś nie wracać.
- A ty miałeś zmądrzeć. Widzisz obu nam się nie udało - powiedział Niall na co ten drugi się zaśmiał i go przytulił.
- I jak tam twoja kariera? Fanki cię oszczędziły ? - zażartował.
- Jak widać - zaczęli się znów śmiać zapominając o mojej obecności. 
- Yhym - odchrząknęłam przypominając o sobie. 
- A właśnie to jest Nelka - oznajmił.  
- Luc - przedstawił się przytulając mnie. 
- Nawet nie waż się jej podrywać - rozdzielił nas Niall.
- To twoja dziewczyna ? - zapytał spoglądając na blondyna ze zdziwieniem. 
- Nie - zaprzeczył.
- W to uwierzę. Nigdy byś takiej dziewczyny nie zdobył - zaśmiał się i spojrzał na mnie. 
- Nie martw się twoja też nie będzie - pocałował mnie w policzek. 
- Tak sądzisz ? - zapytał a później zaczęli się na niby bić. Pokręciłam głową i podeszłam do bramki w której była piłka. Zaczęłam się nią bawić robiąc kapki i inne triki. Spojrzałam na chłopców. Niall leżał na ziemi a Luc przyciskał go kolanem. Jednak nie ruszali się tylko patrzyli na mnie.
- Co ? - zdziwiłam się. - Nigdy nie widzieliście jak dziewczyna gra w piłkę?
- Ale nie tak - Luc wstał z Nialla i podszedł. - Grasz lepiej niż nie jeden chłopak. 
- Yyy... dzięki - zaśmiałam się. 
- Gdzie ty się tego nauczyłaś ? - podszedł do nas Niall. 
- Kedy nie chodzi się do zwykłej szkoły tylko uczy się w domu ma się wiele wolnego czasu. Poza tym miałam wiele zainteresowań - przyznałam. 
- Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać - zaśmiał się blondyn. 
- Gramy ? - zapytałam.
- Teraz nie. Właśnie mieliśmy iść do Isabel - powiedział niebieskooki w stronę Luca. 
- A to powodzenia - zaśmiał się i przybyli sobie piątkę na pożegnanie. 
- Pa - pomachałam w stronę ciemnowłosego. 
- Na razie kotku - zaśmiał się Luc. Ruszyliśmy w stronę ulicy. 
- To tu - wskazał dom z dużym ogrodem. Wszedł przez furtkę i zadzwonił do drzwi. Chwile później otworzyła nam długowłosa brunetka. Już wiem dlaczego Niall się w niej zakochał była naprawdę śliczna. 
- Co chcesz ? - zapytała ze smutkiem spuszczając wzrok.  
- Chciałem cie przeprosić - powiedział Niall. 
- Już to zrobiłeś - stwierdziła dziewczyna i chciała zamknąć drzwi ale chłopak jej na to nie pozwolił. 
- Kocham cię - zawołał chłopak otwierając drzwi. Przytulił ją.Na początku się opierała ale w końcu uczucia wzięły górę. Wtuliła się w niego. 
- Co za romantyczna scena - zaśmiał się za mną czyiś głos. Odwróciłam się i ujrzałam Luca. 
- Co tu robisz ? - zdziwiłam się patrząc w jego oczy. 
- Tak jakby mieszkam - zaśmiał się po raz kolejny. - To moja siostra - wskazał na Izabel. Zdziwiłam się. 
- Myhym - powiedziałam odwracając się do wciąż przytulających się. 
- To my was zostawimy samych - powiedział ciągnąc mnie za rękę do domu. Weszliśmy po schodach. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach swojego pokoju. Trzy ściany pokoju jak i sufit nad łóżkiem były obklejone zdjęciami a czwarta w połowie. Na półce było dużo książek także z serii moich i Justina ulubionych. Podeszłam do kolejnych półek na których ustawione były płyty. Przejrzałam wykonawców aż w końcu odwróciłam się do chłopaka który siedział na dwuosobowym łóżku. Uśmiechał się obserwując mnie. Zaczęłam oglądać zdjęcia. Przedstawiały różnych ludzi choć najwięcej było zdjęć Isabel. 
- Ty wszystkie robiłeś ? - zapytałam. 
- Tak - odpowiedział. - Masz ochotę się gdzieś przejść?
- Gdzie ? 
- Nie wiem zobaczymy - uśmiechnął się. Pokiwałam głową. Chłopaka wziął aparat i zeszliśmy do salonu gdzie siedziała para. 
- Wychodzimy - oznajmił. Zanim zdążyli zaprotestować, Luc pociągnął mnie  do drzwi. Ścigaliśmy się aż do boiska gdzie się poznaliśmy. 
- Co teraz ? - zapytałam siadając na schodkach prowadzących do szkoły. 
- Zapozuj - powiedział włączając aparat i kierując w moją stronę. 
- Nie - zaprotestowałam chowając twarz w dłoniach. 
- Proszę - nalegał. - Nie lubisz jak ci ktoś robi zdjęcia ?
- Lubię - przyznała. - Ale teraz jestem cała poczochrana. 
- Wyglądasz ślicznie. No proszę - kontynuował. 
- No dobrze - zgodziłam się.  Wplątałam ręce we włosy i spojrzałam w obiektyw. 
- Ślicznie - skomentował chłopak robiąc zdjęcia. - Powinnaś zostać modelką. 
- Wiele razy to słyszałam - zaśmiałam się. 
- No to od dzisiaj jesteś moją modelką. Chodź dalej - powiedział ruszając w stronę małego parku. Ciągle robił mi zdjęcia. To było całkiem fajne. Wiele osób to robiło ale z nim to była fajna zabawa. 
- Chyba dzięki tobie moje wszystkie ściany na reszcie będą całe w zdjęciach - przyznał.
- Chyba nie zamierzasz ich tam przywieszać - zdziwiłam się.
- Raczej że tak. Musiałbym być na prawdę głupi gdybym tego nie zrobił - spojrzał na mnie ciemnymi oczami. 
- Chyba musimy już wracać - zauważyłam. Słońce zaczęło już zachodzić. Po jakiś 20 minutach byliśmy już przed domem chłopaka. Wchodząc do środka zauważyliśmy Nialla szykującego się do wyjścia. 
- Już miałem cię zacząć szukać - stwierdził. - Chyba idziemy. 
- No dobrze tak więc pa - pożegnałam się.
- Jutro możesz przyjść zobaczyć zdjęcia - zaproponował Luc.
- Zobaczymy - zaśmiałam się.
- Jakie zdjęcia ? - zapytał Niall gdy zmierzaliśmy już do jego domu. 
- Robił mi przez cały czas zdjęcia - popatrzyłam w jego niebieskie oczy. W półmroku wyglądał jeszcze ładniej. 
- Chętnie je zobaczę - poruszył zabawnie brwiami. 
- Lepiej nie. Prawdopodobnie na większości wyglądam okropnie - stwierdziłam. Chłopak się zaśmiał. 
- Mam prośbę - zaczął. 
- Tak ? - zachęciłam go.
- Mogłabyś dla mnie coś narysować? - zapytał. 
- A co ? - uśmiechnęłam się lekko. 
- One Direction. Tak wszystkich razem. Mogę ci dać jakieś zdjęcie - zaczął podskakiwać wokół mnie. 
- Zobaczymy co da się zrobić - zaśmiałam się. Kiedy wróciliśmy do domu poprosiłam Nialla o ich wspólne i osobne zdjęcia. Wysłał mi kilka i poszedł do sklepu po ołówki i dobre kredki. Ja w tym czasie zaczęłam robić szkice. 
- Chcesz coś zjeść ? - zapytał blondyn dając mi rzeczy których potrzebowałam. Siedziałam przy biurku zajęta rysunkiem. 
- Nie nie trzeba - zaśmiałam się. - Możesz pójść już spać.
- No dobrze to jak coś mój pokój jest po prawej - wyjaśnił puszczając mi buziaka po czym zamknął drzwi. Powróciłam do zajęcia. Najpierw narysowałam każdego z osoba, a dopiero później wszystkich razem. Największy problem miałam z Niallem, bo z nim najczęściej się spotykam i ciągle mi coś nie pasowało. Ciągle nie był tak idealny jak w rzeczywistości. Spojrzałam na wszystkie rysunki jeszcze raz. 
Kartki na których rysunki się nie udały wrzuciłam do kosza bod biurkiem. Oparłam się o ręce zastanawiając się co mogłabym jeszcze narysować. W końcu się zsunęłam zasypiając. 
- Nelka, połóż się na łóżku - usłyszałam cichy głos Nialla koło ucha. 
- Skończyłam - zerwałam się na równe nogi przy okazji uderzając ramieniem blondyna w nos. 
- Ała - zawołał łapiąc się za niego. 
- To było niechcący. Przepraszam - zaczęłam. 
- Dobrze to chyba nic takiego - zaśmiał się przecierając nos. - Mogę zobaczyć rysunki?
- OK - zgodziłam się. Podałam mu je. 
- Wow. Rysowałaś to całą noc ? - przeglądał każdy po kolei.
 - Chyba tak. Nie wiem o której zasnęłam - uśmiechnęłam się 
- Są idealne - pocałował mnie w czoło. - Nie musiałaś tak długo nad nimi siedzieć. 
- Chciałam żeby wyglądały w miarę wiarygodnie. 
- Idziecie na śniadanie ? - zapytała mama Nialla zaglądając do pokoju. 
- Mamo zobacz co Nelka narysowała -powiedział jak pięciolatek chcący pochwalić się rysunkiem starszej siostry. 
- Jak ślicznie. Masz prawdziwy talent - stwierdziła przeglądając rysunki. - Kiedy to narysowałaś ? 
- Prawdopodobnie całą moc nad tym siedziała - odpowiedział za mnie blondyn. 
- Może nie całą - zaśmiałam się. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i po zjedzeniu śniadania poszliśmy do parku w którym spędziłam wczoraj dużo czasu z Luc'iem. 
- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział Niall przytulając mnie.
- Jaką znowu niespodziankę ? - zdziwiłam się.
- Zobaczysz - uśmiechnął się. Zdjął z mojej szyi apaszkę którą upierał się w domu bym nałożyła pod pretekstem: ''będzie ci pasowała''. Teraz już wiadomo po co. Zawiązał mi ją lekko na oczach i upewnił się że nic nie widzę. Złapał mnie za rękę prowadząc przed siebie. 
- Niall za raz upadnę - przyznałam. 
- Jeszcze chwilę - szepnął. Puścił moją dłoń. Chciałam zdjąć apaszkę jednak mi nie pozwolił. - Czekaj.
- To ma być jakiś głupi żart?- zapytałam już zniecierpliwiona. - To już przestaje być śmieszne. 
- Spokojnie - szepnął. Poczułam że ktoś staje przede mną. Pomyślałam na początku że to Niall jednak  ta osoba złożyła lekki pocałunek na moich ustach. Już wtedy wiedziałam że to Justin. Oczy napłynęły mi łzami. Cichy śpiew dotarł do moich uszu. Głos który tak uwielbiałam. 
*Oooh noo
Ohh noo
Ooh
Thay say that hate has been sent
So let loose the talk of love
Of love, of love
Before they outlaw the kiss, baby give me one last hug
Last hug, last hug
Theres a dream, that I've been chasing 
Want so badly, for it to be reality
Reality, reality
And when you hold my hand, then I understand that it's meant to be
'Cause baby when you're with me..

<Oh no, oh no, oh
Mówią, że nienawiść została wysłana
Więc porozmawiajmy o miłości
Nim pocałunki zostaną zabronione
Kochanie, przytul mnie ten jeden, ostatni raz
To jest marzenie, które goniłem
Chcąc tak bardzo, żeby stało się rzeczywistością
I kiedy trzymasz moją dłoń, wtedy rozumiem
Że tak ma być, bo kiedy kochanie jesteś ze mną>

Stojący za mną Niall rozwiązał mi oczy. Zobaczyłam Justina z bukietem białych róż. Stał przede mną wyśpiewując kolejne fragmenty nieznanej mi piosenki. Kontem oka zobaczyłam jak Niall się lekko uśmiecha stając obok.

It's like an angel came by and took me to Heaven
Like you took me to Heaven, girl
'Cause when I stare in your eyes, it couldn't be better
I don't want you to go, oooh no, Soo

<To tak jakby anioł przyszedł i wziął mnie do nieba
Jak Ty byś mnie wzięła do nieba, dziewczyno
Bo kiedy wpatruję się w Twoje oczy, nie mogłoby być lepiej
Nie chce, żebyś odeszła, oh nie, więc>

Po moim policzku popłynęły łzy które szybko otarłam. Słowa piosenki powodowały że chciałam go przytulić, ale nie mogłam...

Let the music blast
We gon' do our dance
Bring the doubters on, they don't matter at all
'Cause this life's too long, and this love's too strong
So baby know for sure,
That I'll never let you go
I got my favorite girl
Not feeling, no pain, no fear
No fear, no fear
Don't have a care in the world
Why would I when you are here?
Are here, are here
Theres a moment I've been chasing 
And I finally caught it out on this floor
This floor, this floor
Baby theres no hesitation, no reservation
By taking a chance and more
Ohh no, because
<Pozwólmy wybuchnąć muzyce, pójdziemy zatańczyć nasz taniec
Żeby zadziwić innych, chociaż dla nich to nic nie znaczy
Bo to życie jest zbyt długie, a miłość zbyt silna
Więc kochanie, wiem z pewnością, że nigdy nie pozwolę Ci odejść
Mam swoją ulubioną dziewczynę
Nie czuję w ogóle bólu, ani strachu
Nie mam opieki na tym świecie
Czy miałbym ją gdybyś tu była?
To jest chwila, którą goniłem
I w końcu złapałem to na tym parkiecie
Kochanie, nie ma żadnych wątpliwości ani zastrzeżeń
Biorąc tę szansę i więcej, oh nie, bo>

Odwróciłam się mając zamiar odejść. Jednak słysząc kolejne słowa stanęłam w półkroku. 

Take my hand take my hand
Let's just dance let's just dance
Watch my feet watch my feet
Follow me follow me
Don't be scared don't be scared
Girl I'm here girl I'm here
If you didn't know, this is LOOOOOOOOVE!

<Chwyć moją dłoń, zatańczmy
Obserwuj moje stopy, podążaj za mną
Nie bój się dziewczyno, jestem tutaj
Jeśli nie wiedziałaś, to jest miłość>

Przeszedł przede mnie nie pozwalając mi uciec. Klęknął podnosząc kwiaty na wysokość głowy. Jego brązowe oczy wpatrywały się we mnie czekając na jakąkolwiek reakcję.
So don't fear
Don't you worry 'bout a thing 
I'm here, right here
I'll never let you go
Don't shed a tear,
Whenever you need me, I'll be here
I'll never let you go
Ooh no
Ooh no
Oooh
I'll never let you go
Ooh no
Ooh no
Oooh
I'LL NEVER LET YOU GO!

<Więc nie bój się, 
nie martw się o nic
Jestem tutaj, właśnie tutaj, 
nigdy nie pozwolę Ci odejść
Nie roń łez, 
Jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebować
Będę tutaj, nigdy nie pozwolę Ci odejść
Oh no, 
oh no, 
ooh
Nigdy nie pozwolę Ci odejść
Oh no,
oh no, 
ooh
Nigdy nie pozwolę Ci odejść>

______________________________________________________________________
* Piosenka Justina Biebera - Never Let You Go. Wiem że była napisana dość dawno ale akurat mi pasowała :D 

piątek, 19 lutego 2016

początek

Rozdział 7
Po tym jak Justin mnie uratował poszliśmy do księgarni.
- Lubisz czytać ? - zapytałam patrząc jak przegląda książki.
- Zwykle tego nie robię - wyznał patrząc na mnie. - A ty ?
- Uwielbiam. Chociaż zależy jaką książkę - zaśmiałam się.
- A jakie lubisz ?
- Przygodowe - wyznałam. Blondyn się zaśmiał.
- Może też coś przeczytam - słodko się do mnie uśmiechnął i zaczął przeglądać cienką książkę. - Poleć mi coś.
- Hmm... Dla ciebie to może jedną z moich ulubionych - podałam mu książkę mającą około 700 stron.
- Taka długa? - zdziwił się.
- Ja ją lubię może tobie też się spodoba.
- Dobrze. Dla ciebie ją przeczytam - chciał coś jeszcze powiedzieć ale przerwał mu dzwonek telefonu.
- Słucham - odebrał odchodząc kilka kroków. - Jasne już idę.
Wrócił ze smutną minką.
- Muszę już iść - przyznał. - Odprowadzić cię?
- Nie, nie trzeba - uśmiechnęłam się.
- Podasz mi swój numer ? - zapytał podając mi telefon. Wpisałam mu go i oddałam. - To zadzwonię do ciebie jutro.
- Pa - pożegnałam się. Chłopak poszedł do kasy i wykupił książkę po czym wyszedł. Wyszłam zaraz po nim. Nie znalazłam żadnej fajnej książki. Wróciłam do biura. Ben odwiózł mnie do domu.
- Nareszcie jesteś - przywitała mnie Emily, moja można by powiedzieć niania chodź ona była też moją nauczycielką i najlepsza przyjaciółka. Chociaż przecież za to jej płacą. Była to 23 letnia kobieta z blond włosami do ramion. Była bardzo ładna. Przynajmniej ja tak uważałam.
- Emily - zawołałam ucieszona. - Poznałam takiego fajnego chłopaka.
- Kogo ? Jak ma na imię ? - ucieszyła się razem ze mną. Opowiedziałam jej wszystko. Po kolacji poszłam do pokoju.
Położyłam się na łóżku. Zaczęłam przeglądać zdjęcia Justina na internecie.
- Całkiem słodki - wyszeptałam do siebie. - oby nie okazał się kolejnym głupkiem.
 Postanowiłam poczytać jakąś książkę. Sięgnęłam na półkę po ''Hobbita''.
- Przeczytałam - szepnęłam ucieszona, gdy skończyłam. Popatrzyłam na zegarek. Było już po 2. Nie zdziwiło mnie to. Ostatnio chodziłam dość późno spać. Włączyłam laptopa i postanowiłam obejrzeć jakiś film. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na ekran.
Hej. Śpisz? Przepraszam że tak późno piszę ale muszę ci coś powiedzieć. /Justin
Od razu odpisałam.
Cześć jeszcze nie śpię. Co chciałeś mi powiedzieć ? 
Justin:
Uff. Szczęście. Właśnie skończyłem czytać tą książkę. Jest genialna!
Ja:
Cieszę się że ci się podoba :D
Justin:
Są dalsze części?
Ja:
Jasne. Autor napisał już 16 książek. Wszystkie są wspaniałe. 
Justin:
Pierwszy raz tak bardzo spodobała mi się jakaś książka. Idziesz jutro <to znaczy dzisiaj> ze mną do księgarni? 
Ja:
Chętnie o której ? 
Justin:
Może być 10? Bo wieczorem wyjeżdżam :c 
Ja:
Jak to ? 
Justin:
Trasa koncertowa ...
Ja:
Aaa... Szkoda :c
Justin:
Wiem. To jutro spotykamy się w tej księgarni co dzisiaj byliśmy?
Ja:
Ok. Pa
Justin:
Dobranoc. 
Po jego wiadomości postanowiłam już pójść spać. 
Rano wstałam o 8 więc miałam trochę czasu by się przygotować. Jak najładniej się pomalowałam i zakręciłam włosy. 
- To ja już idę - krzyknęłam do Emily gdy wychodziłam. Zamknęłam drzwi i ruszyłam do samochodu Davida. Był to jak sam to określał ''moim ochroniarzem''. Mama go wynajęła żeby mnie zawoził gdzie chcę i w razie czego pilnował i bronił. Rozmawiałam z nim przez całą drogę o książkach. To był nasz ulubiony temat. 
- O której po ciebie przyjechać ? - zapytał kiedy byliśmy już przed księgarnią. 
- Nie wiem. Zadzwonię do ciebie - powiedziałam i wyszłam. Miałam jeszcze 15 minut do spotkania z Justinem więc usiadłam na ławce tak żeby widzieć wejście do księgarni w razie gdyby chłopak tam wchodził. Dzień był chłodny choć świeciło słonce. Ktoś podszedł od tyłu i zakrył mi oczy. Przestraszył mnie tym.
- Zgadnij kto - wyszeptał mi do ucha głos. Już wtedy wiedziałam że to nie kto inny jak chłopak z którym się umówiłam. 
- Justin - powiedziałam. Chłopak pozwolił otworzyć mi oczy. Wtedy zobaczyłam że ma na sobie czarną bluzę i tego samego koloru dżokejkę, dżinsy i czarne buty. 
- Może najpierw się gdzieś przejdziemy ? - zapytał. 
- Ok - zgodziłam się. Ciągle rozmawialiśmy. Kiedy poszliśmy do księgarni kupił kolejne 3 części książki. Po czym się pożegnaliśmy. Powiedział że zadzwoni jak tylko będzie mógł. Zadzwoniłam po Davida. 
- Nel, dzisiaj jest ten bal - przypomniała mi Emily. 
- Wiem - powiedziałam niechętnie. Przygotowałyśmy się i o 18 byłyśmy już przed budynkiem. Strasznie nie miałam ochoty tam iść. Wiedziałam że będzie okropnie. 
- Będzie dobrze. Za godzinę możemy już iść do domu - próbowała mnie pocieszyć. Przytuliła mnie i wyszłyśmy. W budynku było wielu ludzi. 
- Zobacz tam stoi Chris - wskazałam głową na blondyna który od dawna podobał się Emily. 
- Chcesz żebym z tobą została ? - zapytała. 
- Nie gadaj tyle tylko idź - pogoniłam ją lekko popychając w stronę mężczyzny. Przeszłam do dużej sali gdzie ludzie już tańczyli. Oparłam się  o jedną z dużych kolumn. 
- Cześć Nel - przywitał się Alex. 
- Nom hej - powiedziałam znudzonym głosem. 
- Tobie też kazali ? - zapytał blondyn. 
- Taa... - odpowiedziałam. Oboje dość dobrze się rozumieliśmy ponieważ mieliśmy sławnych rodziców. 
- Ostatnio kazali mi uczyć się francuskiego - pożalił się. 
- Mi już dawno. Emily dobrze zna kilka języków i kazali jej mnie uczy Angielskiego, Francuskiego, Włoskiego i oczywiście nie pomijając Rosyjskiego i Polskiego - powiedziałam przypominając sobie jakimi zabawnymi sposobami mnie uczy. 
- Ty to masz dopiero okropnie - przyznał. 
- Wiem - zaśmiałam się co też zrobił. 
- Na ile tu zostajesz? - zapytał. 
- Tydzień. Później jadę się spotkać z mamą i tatą. Jej spędzę z nimi całe 2 godziny bo później mam samolot do Hiszpanii - zaczęłam zabawnie gestykulować. 
- A za ile wrócisz? 
- Tu ? - chłopak pokiwał w odpowiedzi głową. - Za miesiąc. Emily załatwiła z moją mamą że powinnam pojechać na trochę do Polski bo to dobrze wpłynie na naukę. 
- Masz szczęście. Emily jest wspaniała w porównaniu do mojej - przyznał. 
- Chodź gdzieś - powiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę korytarza. Weszliśmy na samą górę po schodach. Usiedliśmy na podłodze na końcu korytarza. Rozległ się dźwięk mojego telefonu. Dzwonił Justin. 
- Przepraszam - rzuciłam do blondynka wstając. Odeszłam kilka kroków. 
- Cześć - przywitał się głos Justina. 
- Hej - odpowiedziałam. 
- Masz chwilę ? - zapytał. 
- Tak średnio. Jestem na tym balu - powiedziałam. 
- Aaa... Ok. A za ile będziesz mogła gadać? 
- Mam wracać za jakąś godzinę. 
- Spoko to mogę zadzwonić ? - upewnił się. 
- Jasne - po tych słowach rozłączyłam się i wróciłam do Alexa. 
Po tym jak w wieczór balu zadzwonił do mnie już tego nie robił. Rozmawialiśmy wtedy kilka godzin.  Dopiero po swojej trasie koncertowej, kiedy ja byłam w Polsce to zrobił. 
- Cześć możemy się dzisiaj spotkać ? Właśnie wróciłem z trasy - powiedział na przywitanie gdy odebrałam. 
- Nie za bardzo. Nie ma mnie w Ameryce - zaśmiałam się. 
- Jak to ? - powiedział bardzo wysoko. Wiele bym oddała żeby zobaczyć teraz jego minę. 
- Wróciłam do Polski - zaśmiałam się. 
- Co ? - krzyknął do telefonu. 
-  Jestem w Polsce niedaleko Krakowa... Chyba wiesz gdzie jest Kraków ? - upewniłam się.
- No coś kojarzę ale na 100% nie jestem pewny - powiedział zmartwionym głosem. Zaczęłam się śmiać. 
- Za jakieś 2 tygodnie powinnam być już w Ameryce. Tak na 50% - wyjaśniłam.
- Tak długo ? - zdziwił się. 
- No niestety. 
- A co byś powiedziała jakbym cię odwiedził - wpadł na pomysł. 
- Nawet byś tu nie trafił - nie mogłam powstrzymać chichotu.
- Podaj adres - powiedział. Trochę zaskoczona zrobiłam to. Chłopak pożegnał się i rozłączył. Myślałam że sobie żartuje jednak następnego dnia kiedy wróciłam z lekcji historii Emily którą prowadziła na rynku w Krakowie pokazując mi różne zabytki chłopak siedział w moim pokoju. 
- Justin ? - zdziwiłam się wchodząc do pomieszczenia. Roześmiany chłopak podbiegł do mnie i mnie przytulił. 
- Niespodzianka - zawołał. - Chociaż taka średnia bo wiedziałaś że przyjadę. 
- Ale... Ale jak ? - nadal byłam w szoku. 
- Przecież mówiłem że przyjadę - zaśmiał się. 
Tak rozpoczęła się nasza pięcioletnia przyjaźń. Od czasu gdy przyjechał do Polski żeby zrobić mi niespodziankę widywaliśmy się w każdej wolnej chwili. 

piątek, 12 lutego 2016

właśnie dlatego chciałem cie zapytać czy pojechałabyś ze mną do mojego domu i była przy mnie jak będę próbował ją przeprosić?

Rozdział 6
Zaniosłam bukiet w wazonie do salonu. Usiadłam przed nim na kanapie i wpatrywałam się w każdą różę. Chciałam mu wybaczyć ale to było zbyt wiele. Wybaczyłam mu złamaną obietnicę ale do tego kłamstwo... Nie uwierzę że zapomniał że je tam schował. Justin ma świetną pamięć. Nie zdarza mu się zapominać. Mój telefon po raz kolejny zadzwonił. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Nialla.
- Nom co tam chciałeś ? - zapytałam udając szczęście.
- Chciałem zapytać co robisz. Chciałem z tobą porozmawiać. Od kilku godzin próbuję się do ciebie dodzwonić - wyjaśnił blondyn. Był jakoś dziwnie smutny. To nie było do niego podobne.
- Przepraszam musiałam nie zauważyć - przyznałam.
- Mogę do ciebie przyjechać? - zapytał.
- Jasne. Czekam - po tych słowach nacisnęłam czerwoną słuchawkę tym samym się rozłączając. Pół godziny później już u mnie był. Przywitał się ze mną przytuleniem. Nie chciałam żeby mnie puścił. Chyba potrzebowałam trochę czułości.

- Aaa... Nie mogę oddychać - po mimo smutku w oczach zażartował.
- Co się stało ? - zapytałam gdy usiedliśmy na kanapie.
- Zakochałem się w takiej dziewczynie, a ona mnie chyba nienawidzi - przyznał patrząc w podłogę. - Tylko proszę nie mów nikomu.
- Jak to cię nienawidzi ? - zdziwiłam się. Jego nie da się nienawidzić.
- To koleżanka z Irlandii. Od dzieciństwa się znamy. Po tym jak pojechałem za jej namową do X Factor poznałem chłopaków i tak jakoś kontakt z nią mi się urwał. Ciągle o niej myślałem ale po jakimś roku przestała się do mnie odzywać. Jej mama powiedziała że mnie znienawidziła. Stwierdziła że cieszy się z mojej sławy ale czuje się zbędna - powiedział ze smutkiem.
- Przez tyle lat nic nie zrobiłeś ?
- Próbowałem ale ciągle mnie unika. I właśnie dlatego chciałem cie zapytać czy pojechałabyś ze mną do  mojego domu i była przy mnie jak będę próbował ją przeprosić? - zapytał patrząc mi w oczy. Wiedziałam że jeśli odmówię to będzie mu strasznie smutno.
- Jasne - zgodziłam się podnosząc z kanapy. - Kiedy jedziemy?
- A kiedy byś mogła ? - ucieszył się.
- Nawet zaraz - to był świetny pomysł wyrwać się z Londynu na jakiś czas.
- Może być jutro... o 7 ? - jego oczy wprost promieniały.
- Jasne - uśmiechnęłam się co odwzajemnił. - Przy okazji ... ile tam będziemy ?
- Ile będziemy chcieli. Możesz tydzień ? - zapytał na co pokiwałam głową. Po jakiejś godzinie stwierdził że musi się spakować więc pojedzie do domu. Po jego wyjściu najlepsze ciuchy wrzuciłam do walizki razem z potrzebnymi rzeczami.
- Cześć Simon - powiedziałam do telefonu słodkim tonem.
- Co chcesz ? - zapytał chłopak podejrzanie.
- Od razu muszę coś chcieć - zapytałam udając urażoną jego słowami.
- Tak. Zadzwoniłaś po 23 i do tego powiedziałaś "Cześć Simon". Po pierwsze nigdy tak nie zaczynasz. Po drugie zbyt słodko. Po trzecie...
- No dobra już dobra - przerwałam mu ze śmiechem. - Chciałam spytać czy zastąpisz mnie w szkole muzycznej ...
- A co będziesz w tym czasie robiła ? - już wiedziałam że się zgodzi.
- Pomagała Niallowi - zaśmiałam się.
- Przez ile ?
- Tydzień - odpowiedziałam.
- No dobra ale robię to tylko dlatego że cię lubię - zaśmiał się. Zapiszczałam z radości jak to zwykle robią nastolatki.
- Dziękuję. Dziękuję. Dziękuje. Jesteś wspaniały. Kocham cię - zapiszczałam ponownie. Chłopak ze śmiechem odpowiedział tym samum i się rozłączył. Sprawdziłam czy wszystko spakowała, poszłam wziąć prysznic po czym położyłam się do łóżka ustawiając budzik na 6. Długo jeszcze myślałam o Justinie zanim zasnęłam. Obudziły mnie dźwięki melodii ustawionej jako alarm. Chwilę minęło bym zorientowała się  że za godzinę umówiłam się z Niallem. To dodało mi trochę energii. Szybko zjadłam śniadanie i wypiłam kawę. Przebrałam się i umalowałam. Nałożyłam na siebie niebieską sukienkę do kolan żeby wyglądać w miarę elegancko. Niall wczoraj powiedział mi że będziemy spać w jego rodzinnym domu.Usłyszałam dzwonek i pobiegłam otworzyć.
- Cześć - przywitał się Niall z uśmiechem opierając się o futrynę.
- Hej. Jeszcze przecież 10 minut - powiedziałam patrząc na zegarek.
- Wiem. Przyszedłem wziąć twoją walizkę do samochodu - wyjaśnił.
 - A ok - odpowiedziałam wchodząc z powrotem do toalety. Nie zamykałam drzwi bo chciałam tylko poprawić makijaż. Blondyn poszedł do pokoju gdzie leżała moja walizka i po wzięciu jej wyszedł z domu. Pomalowałam jeszcze jedną cienką warstwę tuszu na rzęsach. Chłopak wrócił gdy nakładałam błyszczyk.
- Dobrze wyglądasz. Chodź już - zaśmiał się. Co też zrobiłam. Ostatni raz poprawiłam włosy i przejrzałam się w lusterku. Upewniłam się że wszystko wzięłam. Nałożyłam skórzaną, cienką kurtkę. Przełożyłam małą torebkę przez ramię i zamknęłam drzwi do mieszkania na klucz.Poszłam za niebieskookim do samochodu.
- Pojedziemy jeszcze do sklepu po jakieś słodycze i picie ? - zapytał chodź wiedziałam że i tak to zrobi.
- Jasne - zgodziłam się. Chłopak po wejściu do samochodu szybko ruszył. Zatrzymał się dopiero przed supermarketem. Naciągnął duży kaptur od bluzy na głowę między innymi ponieważ jak to w Londynie padało ale także żeby nikt go nie rozpoznał. Choć to było prawie że niemożliwe. Również to zrobiłam. Po wyjściu  samochodu poczułam krople deszczu na moich dłoniach. Blondyn od razu po wejściu do sklepu ruszył w stronę słodyczy. Jednak go powstrzymałam. Poprowadziłam go w stronę owoców. Wzięłam kilka twardych, zielonych jabłek i dużo truskawek. Dopiero teraz mogliśmy ruszyć po upragnione słodycze.
- Weźmy żelki - zawołałam gdy chłopak wiózł mnie w wózku i wrzucał na mnie różnego rodzaju jedzenie. Śmialiśmy się na cały głos. Kilka razu jeździliśmy w tą i z powrotem pomiędzy półkami ze słodyczami. Nie wiem jak Niall dostał prawo jazdy skoro nawet wózkiem nie umiał kierować. Kilka razy wywalił by mnie zawracając. Musiałam się mocno trzymać by nie wypaść. Oczywiście nie mogło zabraknąć Pepsi. Wszyscy dziwnie się na nas patrzyli. Po zapłaceniu poszliśmy do samochodu.
- Dobra teraz opowiadaj - zachęcił Niall. Spojrzałam na niego pytająco. - Wczoraj nie zdążyłem spytać co ci jest więc teraz mów.
- Nic mi nie jest - sztucznie się zaśmiałam.
- Problemy z Justinem ? - spojrzał na mnie kiedy staliśmy na światłach.
- Nom - niechętnie potwierdziłam.
- Co zrobił ? - zapytał.
- A czy to ważne ? Po prostu złamał obietnicę i później mnie jeszcze okłamał - oparłam się o szybę przypominając sobie wydarzenie. Chłopak złapał moją dłoń.
- Przepraszam - powiedział składając na niej pocałunek. Wpatrywał się w oznakowanie świetlne czy nie zmienia swojego czerwonego koloru.
- Nie masz za co przepraszać - przyznałam.
- Nie powinienem cię o to pytać i przy okazji psuć ci humoru - powiedział spoglądając na mnie tymi niebieskimi oczami.
- Przecież jesteś moim przyjacielem możesz pytać o co chcesz. Zielone - oznajmiłam gdy zorientowałam się że blondyn powinien już ruszyć. - Chcesz żelka ?
- Tak - zawołał z radością jak małe dziecko. Ostrożnie jechał ulicą.
- Jakie wolisz serduszka czy misie? - zapytałam nie wiedząc które wybrać.
- Misie - znów powiedział tonem pięciolatka. Kiedy wyjęłam je z reklamówki chłopak otworzył usta dając znak że mam go nimi nakarmić. Specjalnie wzięłam kilka naraz i wepchnęłam mu do buzi. Nie dało to oczekiwanego przeze mnie efektu ponieważ chłopak jakby to było normalne je zjadł.
- Mogę pytać cię o wszystko ? - upewnił się.
- Chyba tak - odpowiedziałam jedząc kolejnego żelka.
- OK. Spałaś z Jusinem ? - zapytał swoim niepoważnym tonem. Zaśmiałam się.
- Jasne. Wczoraj razem spaliśmy. Z Harrym też przecież spałam  - odpowiedziałam udając że nie wiem o co mu chodzi.
- Nie o to chodzi - zaczął się śmiać.
- A po co chcesz to wiedzieć ? - spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Bo powiedziałaś że mogę cię zapytać o co chce - wystawił mi język.
- Ale myślałam że zapytasz o coś normalnego.
- O mam pomysł! - zawołał. - Zagrajmy w pytania! Odpowiedzi muszą być trochę rozbudowane i dotyczyć przeszłości. Jeśli się nie chce odpowiedzieć to po prostu wyjaśnia się dlaczego.  Zaczynasz.
- OK. Udajmy że wszytko rozumiem. O właśnie! Kiedyś chciałam cię zapytać : jak wyglądał pierwszy pocałunek Nialla Horana? - udałam głos poważnej reporterki.
- Pierwszy pocałunek? Ohhh... Była o rok starsza. Poszliśmy się przejść i usiedliśmy w parku na ławce. Rozmawialiśmy przez dość długo. Ja w myślach miałem jak ją pocałować. Od dawna to planowałem. Kiedy spojrzała mi w oczy to jakoś wyszło. Chwile się całowaliśmy a jak spytałem czy zostanie moją dziewczyną odpowiedziała że nie bo jestem młodszy. Bardzo to przeżyłem. Chociaż później okazało się że ona wcale nie była taka idealna jak mi się zdawało. W sumie to cieszę się że się wtedy nie zgodziła - zaśmiał się. - To teraz ja... Jak poznałaś Justina?
- Hmmm... - zaczęłam rozmyślać.
                                 ~~~ 5 lat wcześniej ~~~
- Nie będę nigdzie szła - krzyknęłam do menażera mamy, który był dla mnie jak wujek.
- Musisz. Twoja mama chciała ... - zaczął jednak przerwałam mu.
- Powiedziałam już że nie - znów podniosłam głos po czym podeszłam do kanapy i położyłam się na niej opierając nogi o jej tył pozwalając głowie swobodnie wisieć w dół. Lubiłam tak leżeć. Lepiej mi się myślało. Usłyszałam pukanie i Ben, bo tak miał na imię menażer zaprosił tą osobę do środka.
- Kolejny dzieciak - powiedziałam znudzona obecnością chłopaka i przewróciłam oczami. Do góry nogami wydawał się być młodszy ode mnie.
- Justin jak miło cię widzieć - ucieszył się siedzący za biurkiem mężczyzna.
- To może ja już pójdę - podniosłam ręce za głowę by zrobić tak zwany przewrót w tył.
- Zostań jeszcze na chwilkę - powstrzymał mnie głos Bena. Ułożyłam ręce na brzuchu i wsunęłam się bardziej na kanapę by mi głowa boleśnie nie zwisała.
- Mówił pan że to ważne - powiedział chłopak. Miał dość ładny głos. Musiałam to przyznać choć jego obecność mnie denerwowała.
- No tak, chodzi o jutrzejsze nagrania... - zaczął jednak znów przerwało mu pukanie.
- Prosi pana na chwile James - oznajmiła znana mi sekretarka Cherry.
- Już idę - powiedział. Usłyszałam że podchodzi do drzwi. - Poczekaj na mnie.
- Dobrze - odpowiedział chłopak.
- A ty bądź dla niego miła. Przynajmniej się postaraj - powiedział Ben do mnie.
- OK spróbuje - powiedziałam. Dobrze mnie znał i wiedział że czasem gdy jestem zdenerwowana potrafię być wredna.
- Cześć - powiedział chłopak po kilku minutach podchodząc do mnie.
- Hej - powiedziałam lekceważąco nawet na niego nie patrząc.
- Jestem Justin - przedstawił się. Siadając tak jak ja i wyciągając do mnie rękę.
- Fajnie - odpowiedziałam patrząc w drugą stronę.
- A ty ? - ciągnął. Przewróciłam oczami po czym na niego spojrzałam. Miał brązowe oczy. Ciemne blond włosy przez leżenie miał je we wszystkie strony. Słodko się uśmiechał. Teraz zauważyłam że jednak był trochę starszy.
- Nel - uścisnęłam jego dłoń wystawioną w moją stronę.
- Dlaczego krzyczałaś ? - zapytał.
- Bo mogę - powiedziałam. Chłopak popatrzył na mnie dając znak że odpowiedź go nie zadowala. - Bo mama chce żebym poszła na jakiś tam bal.
- Ale jej tu nie ma - zdziwił się.
- Jej nigdy nie ma - nawet nie wiem czemu mu to powiedziałam. Prawie go nie znałam. Jednak wzbudzał zaufanie. Położyłam ręce na ziemi i odepchnęłam się nogami od ściany. Wylądowałam idealnie na palcach stup. Miałam to już wyćwiczone. Chłopak spróbował zrobić to samo jednak za lekko się wybił i po prostu wylądował na ziemi ciągle mając nogi na kanapie. Zaczęłam się śmiać.
- Pomożesz ? - zapytał błagalnie próbując się jakoś podnieść. Podeszłam do niego i jakoś udało mi się go zdjąć z kanapy chociaż teraz oboje wylądowaliśmy na podłodze. Śmialiśmy się na cały głos. Po chwili drzwi się otworzyły.
- Co wy dzieciaki wyprawiacie? - zapytał Ben wchodząc. Również zachichotał widząc nas. - Słychać was piętro wyżej.
- Próbował zejść z kanapy tak jak ja ale mu to się nie udało - wyjaśniłam podnosząc się z ziemi. Chłopak również to uczynił. Teraz mogłam go dobrze zobaczyć.
 Jego uśmiech zdawał się rozświetlać pomieszczenie. Nie chciałam się bezsensownie znów zakochać więc wyszłam. Lekko mówiąc głośno zamykając drzwi. Na dworze było już ciemno. Ludzie chodzili ulicami prawdopodobnie wracając do domu. Jak zwykle samochody stały w korku. To norma przecież to Ameryka. Tu zawsze są korki. Zimne powietrze owiewało moją twarz. Przed budynkiem po drugiej stronie ulicy była księgarnia. Tam postanowiłam więc pójść. Książki pozwalały mi zapomnieć o całym świecie. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Stanęłam na pasach czekając na zielone światło. Kiedy się pojawiło zrobiłam krok w przód chcąc już przechodzić jednak poczułam szybkie szarpnięcie do tyłu. Już miałam nawrzeszczeć na tą osobę gdy zobaczyłam szybko przejeżdżające przede mną auto. Trochę się przestraszyłam. Nogi same mi się ugięły. Przed upadkiem powstrzymały mnie silne ramiona osoby która mnie uratowała. Nareszcie mogłam zobaczyć tą osobę. Okazał się nią być chłopak z biura Bena. Miał na głowie kaptur i okulary zakrywające większą część twarzy. Zdjął mi jedną ręką słuchawki z uszu a drugą nadal trzymał.
- Nic ci się nie stało ? - zapytał przestraszonym głosem.
- Wszystko ok. Dziękuję - powiedziałam próbując ustać o własnych siłach. Justin obie ręce położył na mojej talii.
- Na pewno wszystko dobrze? - upewnił się.
- Mówisz tak jakby zależało ci na tym żeby mi nic nie było. To tak jakbyś się martwił - zaśmiałam się.
- No bo tak jest - powiedział całkiem poważnie. Spojrzałam na niego, a on zdjął okulary i włożył je do kieszeni.
- Nikt wcześniej się o mnie nie martwił - przyznałam patrząc w ziemię.
- To teraz ja będę - położył mi dłoń na podbródku zmuszając do popatrzenia sobie w oczy. - To gdzie idziemy?
- My ? - zdziwiłam się.
- No tak MY. Mam przeliterować ? M Y - zaczęliśmy się śmiać.
- Miałam zamiar iść do księgarni - przyznałam.
- A więc tam pójdziemy - powiedział i obejrzał się by bezpiecznie przejść przez ulicę. Prowadził mnie trzymając w talii jakby się bał że znów wpadnę pod samochód.
                                                          ***
Opowiedziałam tą historię Niallowi.
- Wow. Naprawdę Justin cię uratował? I tak zaczęła się wasza miłość ? - cieszył się jak głupi. Zaczęłam się śmiać.
- Jeszcze wtedy nie miłość. Mieliśmy dość ciężką drogę. A po za tym mieliśmy zadawać po jednym pytaniu! To nie fair. Czekaj na swoją kolej - udałam obrażoną. Widziałam jak blondynkowi oczy aż się świecą po mojej opowieści.
- Proszę opowiedz co było dalej. Błagam, błagam, błagam - spojrzał an mnie swoimi słodkimi oczkami.
- Patrz na drogę - zawołałam. Chłopak zrobił to co kazałam. - Naprawdę aż tak cię to interesuje?
- Tak, tak, tak - zaczął znowu.
- To już nie gramy w tą grę ? - zapytałam.
- Nie. Teraz mnie zaciekawiłaś. Opowiedz co się wydarzyło w księgarni? I co z tym balem? I dlaczego powiedziałaś że nikt się tobą nikt nie martwi?
- O rany. Po co ja ci to mówiłam? Teraz będę musiała ci opowiadać przez całą drogę historię mojego życia ? - zapytałam sarkastycznie.
- Tak - pokiwał głową a ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Ale ty masz zachcianki. Jak kobieta w ciąży - zażartowałam.
- Skoro mowa o zachciankach to zjadłbym coś - przyznał.
- Dość długo wytrzymałeś bez jedzenia - spojrzałam na zegarek. - Całe 40 minut minęło odkąd zjadłeś żelki.
- No już dobra daj coś do jedzenia - niecierpliwił się.
- Sięgnęłam na tylne siedzenie gdzie znajdowały się nasze zapasy i zobaczyłam jabłka. Nabrałam na nie ochoty więc wzięłam 2. Jedno z nich podałam chłopakowi.
- Serio ? Jabłko ? - zamarudził.
- Tak. Trzeba się zdrowo odżywiać.
- Jak je zjem opowiesz mi co było dalej? - zapytał poruszając brwiami.
- Ok - zgodziłam się nie mając wyjścia.

piątek, 5 lutego 2016

Przepraszam wiem, że cię zraniłem. Daj mi jeszcze jedną szansę. Wszystko naprawię

Rozdział 5
Leniwie otworzyłam oczy. Od razu oślepił mnie blask słońca. Zamrugałam kilka razy. Rozejrzałam się po pokoju nikogo w nim nie było. Wstałam z łóżka i zeszłam po schodach. Justin zawsze albo wstawał bardzo wcześnie albo bardzo późno. Podążyłam za słodkim głosem chłopaka. Rozpoznałam że śpiewa jedną ze swoich piosenek ,,U Smile". Cicha melodia fortepianu współgrała z jego głosem. Podeszłam do niego od tyłu. Oparłam ręce o jego ramiona tym samym lekko się pochylając żeby mieć twarz na wysokości jego twarzy. Pocałowałam go w policzek.
- Już wstałaś ? - zapytał melodyjnie przerywając grę.
- Myhym - odparłam. - Już nie śpiewasz tego tak słodko jak wcześniej - zażartowałam. - Zmienił ci się głos.
- Wiem - udał smutnego. Po chwili jego chichot rozbrzmiał po pomieszczeniu.
Usiadłam koło niego i zaczęłam grać jedyną znany mi utwór na tym instrumencie. Jeśli chodzi o fortepian to mam do niego dwie lewe ręce. Mama chciała żebym nauczyła się na nim grać jednak nie dałam rady i wybrałam wiolonczelę w której od razu się zakochałam. Chłopak słuchał przez chwile po czym też zaczął grać. Po skończeniu wybuchnęliśmy śmiechem. Chwycił moją dłoń. Uśmiech znikł z jego słodkiej twarzy. Spojrzał głęboko w moje oczy. Szybko wstał jakby się czegoś przestraszył. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Stał teraz przy oknie wpatrując się w nie. Podeszłam do niego.
- Co się stało ? - zapytałam kładąc dłoń na jego policzku. Odwrócił głowę w moją stronę ale nie spojrzał mi w oczy.
- Ja znowu zacząłem ... - urwał. Po jego policzku popłynęły łzy.
- Spokojnie - wyszeptałam. Pochylił się i położył głowę na moim ramieniu. Był ode mnie o wiele wyższy więc sprawiło mu to mały problem. Zanosił się coraz większym płaczem. Głaskałam go po głowie by go uspokoić. Osunął się na kolana wtulając w mój brzuch. Cały się trząsł.
- Ja... ja nie wiem dlaczego... - spróbował znów.
- Nie musisz się tłumaczyć - powiedziałam przytulając go. Wiedziałam, że znów chodzi o narkotyki. Kiedy się trochę uspokoił pomogłam mu wstać i usiąść na kanapie.
- Dlaczego to na mnie tak działa ? - zapytał bardziej siebie niż mnie. Pocałowałam go w czoło. - Już nie wytrzymałem. Każdy ode mnie czegoś oczekuje. Fani... te ciągłe koncerty... Miałem już dość. Chciałem ...
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś ? - przerwałam mu. Wzruszył ramionami kręcąc głową. Uśmiechnęłam się blado. - Masz jeszcze ?
- Nie - przyznał.
- Nie wracajmy już do tego - powiedziałam.
- Na prawdę? - zapytał a z jego oczu wypłynęła samotna łza. Pokiwałam głową szczerzej się uśmiechając. - Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam. Ucieszyłam się z jego słów. Zdołał się uśmiechnąć. Otarłam jego łzy. Czułam lekkie kłucie w sercu wywołane złamaniem przez niego obietnicy. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Położył się układając głowę na moich kolanach. Głaskałam go po włosach dopóki jego oddech się nie uspokoił.
- Nie jesteś głodny ? - zapytałam. Chłopak lekko się podniósł.
- Troszkę - stwierdził.
- To pójdź zrobić nam kanapki - powiedziałam słodko się uśmiechając.
- Dlaczego ja ? - udał oburzanie siadając.
- Bo możesz - pocałowałam go w usta.
- Jeśli ładnie poprosisz - dotknął palcem swoich ust dając znak że mam go pocałować. Lekko go pocałowałam.
- Wystarczy ?
- Nie - odpowiedział. Przybliżył się do mnie i wpiął swoje usta w moje. Lekko na mnie pchając bym się położyła. Zrobiłam to, a on na mnie. - Teraz to co innego - zaśmiał się. Poszedł do kuchni.
- Ał - usłyszałam cichy głos Justina po czym brzęk noża o szafkę. Powoli poszłam do pomieszczenia gdzie stał chłopak przeczuwając co się stało.
- Co zrobiłeś ? - zapytałam. Nic nie odpowiedział. Odwrócił się w moją stronę pokazując rozcięcie na palcu. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Nie śmiej się ze mnie. To bolało - starał się zatamować chusteczką krwawienie.
- Daj to niezdaro - starałam powstrzymać chichot. Zaprowadziłam go do toalety w której była apteczka. Kazałam mu siąść na rogu wanny i zaczęłam przemywać mu ranę. Po skończeniu zawinęłam mu plasterek z Myszką Miki.
- Dziękuję - powiedział całując mnie.
- Nie ma za co. Chodź ja zrobię już te kanapki, niezdaro - zaśmiałam się. Mi na szczęście udało się uniknąć wypadków przy robieniu kanapek. Zjedliśmy je ze smakiem.
- Mama dzwoni - powiedział Justin patrząc na telefon. Uśmiechnął się słodko. - Pewnie się ucieszy jak się dowie że jesteśmy razem.
- Pozdrów ją. Ja pójdę się przebrać - oświadczyłam. Wchodząc po schodach usłyszałam jak chłopak opowiada rodzicielce o tym co się ostatnio zdarzyło. Jego mama jest na prawdę fajne. Bardzo ją lubię. Mam nadzieję że ona mnie też. Moja bluza którą miałam na sobie wczoraj była trochę ubrudzona. Postanowiłam więc że pożyczę jakąś od Justina. Nie chciałam być wredna więc zeszłam z powrotem po schodach by go zapytać o pozwolenie.
- Justin, mogę od ciebie pożyczyć jakąś bluzę ? - zapytałam szeptem by nie przeszkodzić w rozmowie z mamą.
- Poczekaj chwilkę, mamo - powiedział do telefonu uśmiechając się. - Nie musisz mnie pytać o pozwolenie. Możesz brać co tylko chcesz.
- Dzięki - odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam na górę. W pokoju chłopaka stała ogromna szafa. Chwilę szukałam odpowiedniej. On ma chyba więcej ciuchów niż ja. Do tego wszystkie idealnie ułożone. Wybrałam leżącą na samym dole niebieską. Kiedy ją wyjmowałam z półki zsunęła się mała torebeczka. Spojrzałam na nią. Już wiedziałam co to. Wzięłam opakowanie do ręki i schowałam do kieszeni spodni. Nałożyłam bluzę. Wchodząc do salonu zauważyłam, że chłopak już nie rozmawia z mamą.
- Kiedy ostatnio brałeś ? -zapytałam prosto z mostu. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- Około dwa tygodnie temu - odpowiedział. Pocierając ręce o siebie.
- To po co ci to ? - zapytałam kładąc torebeczkę przed nim. Przeczesał włosy palcami z zakłopotaniem. - Nie odpowiesz mi ?
Chwilkę czekałam na odpowiedź. Niestety jej nie uzyskałam. Telefon który trzymałam w ręce schowałam do kieszeni. Spojrzałam na chłopaka. Przecierał wierzchem dłoni oczy. Wiem że to trudny dla niego temat ale byłam na niego już nie tylko zła lecz wściekła. Okłamał mnie. Mówił że nie ma.
- Ok. Jak sobie chcesz - szepnęłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Podążył za mną. Nałożyłam buty.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Nie wiem - taka była prawda nie miałam pojęcia gdzie iść. Może do domu? Otworzyłam drzwi i zeszłam po schodkach.
- Poczekaj - usłyszałam zrozpaczony głos chłopaka wołający a mną. Nie miałam zamiaru zostać. Naciągnęłam kaptur na głowę. Wyszłam furtką i minęłam gapiące się fanki. Czy one nigdy sobie nie pójdą? Szłam przed siebie ledwo zwracając uwagę na to co mijam.
- Dlaczego go tak potraktowałaś ? - wyrwał mnie z zamyślenia cichy, słodki głosik. Rozejrzałam się po czym zobaczyłam przed sobą blondynkę z prostymi włosami sięgającymi za pas. Ubrana była w różowo-czarną bluzę i jeansy. Na nogach miała czarne trampki.
- Co ? - zdziwiłam się.
- Dlaczego go tak potraktowałaś? - powtórzyła.
- Kogo ? - zaskoczyło mnie jej pytanie.
- Justina - spokojnie wyjaśniła.
- Skąd to wiesz?
- Domyśliłam się. Jak wyszłaś to osunął się po drzwiach i zaczął płakać. Dlatego za tobą poszłam - odpowiedziała. Nie miała w głosie pretensji.
- Kim ty jesteś ?
- Jego kuzynką. Amber - przedstawiła się co również zrobiłam. Nie znałam jej wcześniej.
- Jak Justin skończył rozmawiać ze swoją mamą zadzwoniła do mnie i powiedziała żebym poszła go odwiedzić i poznać jego nową dziewczyną, Mieszkam niedaleko więc chciałam skorzystać z okazji i cię poznać - wyjaśniła. - Poszło o narkotyki, tak ? Kilka dni temu rozmawiał ze mną o tym...
- Przepraszam ale nie mam ochoty o tym mówić. Porozmawiaj z nim a nie ze mną.
- Rozumiem - powiedziała patrząc mi w oczy. - Ale chyba się nie rozstaniecie ?
- Nie wiem - rozejrzałam się. - Chyba nie.
- No dobrze. To ja do niego wracam, a ty uważaj na siebie - przytuliła mnie na pożegnanie i poszłam w swoją stronę. Usiadłam na ławce niedaleko London Eye. Pogrążając się w myślach.

                                                  ~~~ cztery lata wcześniej~~~
- Justin - zawołałam wchodząc do domu chłopaka. Właśnie minęłam się z jego mamą w drzwiach. Nie słysząc odpowiedzi wywnioskowałam że jest u siebie w pokoju. Zapukałam do drzwi.
- Proszę - usłyszałam jego słodki głos. Od dawna mi się bardzo podobał. Otworzyłam drzwi. - Nel !
- Cześć - zawołałam mocno go przytulając.
- Kiedy przyjechałaś ? - jego głos brzmiał trochę inaczej. Jakoś obco.
- Niedawno. Coś się stał ? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Nie. Co się miało stać ? - zdziwił się. Wzruszyłam ramionami. Siedzieliśmy u niego w pokoju przez długi czas rozmawiając. Zaczęliśmy rzucać się poduszkami. Kiedy podniosłam tą z samego dołu zauważyłam pod nią małą torebkę z białym proszkiem. Wzięłam ją do ręki i wstałam z łóżka.
- Co to ? - prawie krzyknęłam unosząc opakowanie. Chłopak zmieszał się. Chciał mi je zabrać.
- Nic - odpowiedział.
- Po co to robisz? - zapytałam.
- Bo tak - powiedział. Złapał mocno mój nadgarstek. Wyrwał mi przedmiot i schował do kieszeni nadal trzymając moją rękę. Zaczęła mnie bardzo boleć. Chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Miałam już łzy w oczach. Chłopak patrzył na mnie lecz jego wzrok wydawał się nieobecny,
- Puść mnie - załkałam. Przycisnął mnie do ściany. Teraz na prawdę się go bałam. Nie poznawałam go. - Uspokój się...
- Nigdy więcej tego nie dotykaj - warknął puszczając moją rękę ze zdenerwowaniem. Nie odsunął się ode mnie. Stał tak wpatrując się we mnie. Chciałam mu jakoś pomóc. Nabrałam trochę odwagi i położyłam ręce na jego policzkach.
- Już spokojnie - wyszeptałam. Podziałało. - Chodź - lekko pociągnęłam go za rękę w stronę łóżka i zmusiłam by się położył. Usiadłam koło niego. Wtulił się w mój brzuch i po dłuższej chwili zasnął. Głaskałam go po włosach przez całą noc. Nie miałam ochoty spać. Martwiłam się o niego i zastanawiałam czemu to robi. Kilka razy budził się w nocy lub coś szeptał przez sen.
Rano obudził się koło 10. Nadal głaskałam jego blond włosy gapiąc się w okno po mojej prawej stronie i myśląc.
- Nel ? - wyszeptał zaspanym głosem. Przerwałam czynność i spojrzałam na niego. - Wczoraj...
- Nie mówmy o tym - znów spojrzałam w okno jakby było w nim boś ciekawego.
- Przepraszam - powiedział lekko łapiąc moją rękę na której był ślad po wczorajszym wieczorze. Nadal trzymał głowę na moim brzuchu.
- Nie masz za co - zabrałam rękę i wstałam. - Muszę już iść - skłamałam. Stałam do niego tyłem. Słyszałam że podszedł do mnie.
- Proszę wybacz mi. Nie panowałem nad sobą. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje - zaczął wyjaśniać.
- Wiem - gdyby nie narkotyki nigdy by się tak nie zachował.
- Popatrz na mnie - załkał. Obrócił mnie za ramiona. Położył jedną dłoń na talii a drugą na moim podbródku zmuszając mnie żebym spojrzała w jego oczy z których już popłynęło kilka łez. - Wybacz mi.
- Po co to zrobiłeś ? - zadałam dręczące mnie pytanie. Wyjaśnił mi że prawie  znów miał depresję i koledzy namówili go. Spodobało mu się i czasem sięgał po nie. Staliśmy bez ruchu. Nie mogłam się na niego gniewać choć nie wiem czemu ze mną nie porozmawiał.
- Obiecuję że już tego nie zrobię - przyrzekł.
- Na pewno ? - chciałam się upewnić.
- Tak - powiedział i ruszył w stronę szafki. Wyjmował z różnych miejsc narkotyki po czym poszedł do toalety a ja za nim. - To wszystkie które mam - przyznał wsypując wszystko do zlewu także te z kieszeni.
- Wczoraj na prawdę się ciebie bałam - powiedziałam wracając do pokoju. Chłopak ponownie złapał moją rękę z delikatnością. Uważnie obejrzał zasinienie.
- Jak mogłem ci to zrobić ? - zapytał bardziej siebie niż mnie. Zrobił krok w moją stronę tak że stanęliśmy w odległości kilku centymetrów. Chciałam spojrzeć w jego oczy jednak miał je spuszczone jak gdyby wstydził się na mnie spojrzeć.
- Nic mi się nie stało - chciałam go pocieszyć. Uniósł moją dłoń do swoich ust i złożył na niej pocałunek.
- Przepraszam - wyszeptał nareszcie patrząc mi w oczy. Pogładził mój policzek ręką lekko zbliżając twarz do mojej. Kiedy przymknęłam oczy poczułam jego gorące usta na moich. Całował tak delikatnie jakby bał się że może mnie skrzywdzić. Jednocześnie wypełniony miłością. To był nasz pierwszy pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliśmy oparł czoło o moje i słodko się uśmiechnął.

                                                                                ~~~***~~~
Tak zaczęła się trudna walka z narkotykami i alkoholem. Na początku wydawało się łatwo ale było coraz trudniej. Teraz on to po prostu zniszczył...
Ściemniło się więc postanowiłam wrócić do domu. Na wspomnienie o obietnicy jaką mi dał i dzisiejszym wydarzeniu łzy napłynęły mi do oczu. Zdałam sobie sprawę że kilka godzin chodziłam po Londynie a nawet nie wiem gdzie dokładnie byłam. Mój telefon co chwilę dzwonił a ja nie chciałam odebrać. Weszłam do McDonalda. Tu zaczęła się znajomość z One Direction. Zamówiłam to samo co wtedy również tam siadłam. Patrzyłam na stolik i w miejsce gdzie kiedyś siedział Niall. Miałam nadzieję że zaraz tu wpadną i zaczną się wygłupiać i kłócić co chwilę. Kiedy już wszystko zjadłam ruszyłam do domu. Przed drzwiami mojego mieszkania stał duży bukiet białych róż z jedną czerwoną. Było ich tam chyba z pięćdziesiąt .


Do czerwonej róży przyczepiona była kartka. 

,,Moje serce jest jest ślepe, ale nie dbam o to

Bo kiedy jestem z tobą, wszystko znika.
I za każdym razem trzymam Cię blisko
Nie chcę pozwolić ci odejść

Przepraszam wiem, że cię zraniłem. Daj mi jeszcze jedną szansę. Wszystko naprawię.
                                                                                                   JB"