piątek, 11 marca 2016

Mała będzie miała najlepsze urodziny w życiu

                  !Kilka słów pod rozdziałem. Dość ważne!
Rozdział 10
Rano obudziłam się na łóżku. Pewnie Justin mnie tam przeniósł w nocy. Spojrzałam na zegarek była dopiero 6:26. Idealnie pomyślała. Zeszłam z łóżka tak by nie obudzić chłopaka. Wzięłam czyste ubrania. Przebrałam się i jakoś ogarnęłam po czym wymknęłam się z pokoju. Schodząc po schodach wyjrzałam przez okno na ogród. Tak jak myślałam był tam Dylan i jego ojciec. Siedzieli na ławce rozmawiając. Jak zwykle ranne ptaszki rzuciło mi się na myśl. Zbiegłam po schodach by jak najszybciej znaleźć się w ogrodzie razem z nimi. Biegłam tak szybko że moje włosy i letnia koronkowa sukienka powiewały za mną. Po cichu podeszłam do siedzącego plecami do mnie Dylana. Jego ojciec mnie zauważył więc pokazałam znak by nic mu nie mówił. Lekko skłonił głowę i powrócił oczami do syna. Zakryłam chłopakowi oczy dłońmi na co się troszkę przestraszył i lekko podskoczył. Oboje z panem Colettim wybuchnęliśmy śmiechem. Chwilę tak rozmawialiśmy i wspominaliśmy chwile z dzieciństwa kiedy nagle ojciec Dylana postanowił zostawić nas samych. Jednak nie zdążyliśmy zbyt długo porozmawiać ponieważ zadzwonił do mnie Justin więc musiałam wracać. Poszliśmy na śniadanie a za raz po tym wyruszyliśmy na zwiedzanie miasteczka. Według mnie najciekawszy był zamek Dunguaire Castle. Zwiedziliśmy prawie cały robiąc sobie zdjęcia.
- Nie tak sztywno nie jesteś na sesji zdjęciowej - skomentowałam kolejną jego pozę śmiejąc się.
- Justin - zawołał nieśmiało jakiś dziecięcy głos. Chłopak rozejrzał się żeby zobaczyć kto go woła.
Naszym oczom ukazała się około 8 letnia dziewczynka z dwoma kucykami sięgającymi do połowy pleców. Policzki miała zaróżowione a oczy świecące.
- Mogłabym... mogłabym prosić twój autograf ? - zapytała jąkając się. Spojrzała na niego z oczami kota w butach.
- Ja... przepraszam... ale nie mogę - powiedział zmieszany. Dziewczynka spuściła smutna głowę. Zrobiło mi się przykro.
- Chodź tu mała - powiedziałam kucając przed nią. Dziewczynka od razu się do mnie przytuliła. - Jak masz na imię?
- Jessica - odpowiedziała niezdarnie odgarnęła kosmyki włosów które były zbyt krótkie żeby je spiąć.
- Śliczne imię - pochwaliłam. - Ja jestem Nel. Ile masz lat?
- Dzisiaj mam 8 urodzinki - powiedziała szczęśliwa a ja ucieszyłam się że dobrze oceniłam jej wiek.
- Wszystkiego najlepszego. A gdzie są twoi rodzice ?
- Tam - wskazała na parę patrzącą na nas z uśmiechem. Podeszłam trzymając ją za rękę i zostawiając chłopaka na chwilę samego.
- Dzień dobry - przywitałam się. Odpowiedzieli mi tym samym. Ściszyłam głos tak by mała mnie nie słyszała. - Państwa córka jest fanką Justina ? - upewniłam się. Oni w odpowiedzi zgodnie pokiwali głowami. - Dziś jej urodziny więc razem z Jusem chcieliśmy zrobić małej niespodziankę i jeśli nie mają państwo planów na wieczór to może mogłaby zjeść z nami kolację - zaproponowałam. Podałam im adres i godzinę. Zawołałam chłopka gestem ręki. Przywitał się z nimi.
- To takie miłe z waszej strony? - powiedziała ze łzami szczęścia w oczach mama dziewczynki. Bieber spojrzał na mnie pytająco ale dostał tylko ostrzegawcze spojrzenie ode mnie by się nie odzywał.
- Tylko proszę nic jej nie mówić - zakazałam. Odchodząc pomachaliśmy im na pożegnanie.
- Co jest miłe z naszej strony - zapytał Justin.
- No bo ja... - uśmiechnęłam się słodko patrząc mu w oczy. - Umówiłam nas na kolację z twoją największą fanką. Dzisiaj ma urodziny a wiesz jak ja lubię dzieci.
- Już to zauważyłem - objął mnie w talii i lekko pocałował. - Ty zawsze masz dziwne pomysły.
- Wcale że nie - zaprzeczyłam. Poszliśmy dalej trzymając się za rękę.
- Co ja bym bez ciebie zrobił ? - zapytał z nutką sarkazmu w głosie.
- Na pewno byś sobie nie poradził w niczym. Powinniśmy wracać. Mała będzie miała najlepsze urodziny w życiu - stwierdziłam ciągnąc chłopaka w stronę sklepu. Zgarnęłam z półki baloniki o różnych kształtach, urodzinowe czapeczki i wiele innych rzeczy które podobają się dzieciom. Później poszliśmy do cukierni po tort i babeczki. Jak wychodziliśmy o mało Jus nie wywalił się przez niski próg trzymając pudełko z tortem w rękach. Zawieźliśmy to wszystko do hotelu.
- Dylan - skoczyłam chłopakowi niespodziewanie na plecy. Chłopak od razu mnie złapał. - Mam sprawę.
- Zamieniam się w słuch - zaśmiał się.
- Bo dzisiaj taka malutka dziewczynka ma urodziny i chciałam cię prosić o kilka rzeczy - wyjaśniłam. Po wyjaśnieniu wszystkiego zgodził się. Wróciłam do pokoju.
- Dopiero nadmuchałeś trzy baloniki ? - zapytałam widząc jak siedzi na podłodze.
- Wiesz jak jest trudno ? - odpowiedział pytaniem na pytanie przykładając kolejny balonik do ust.
- A nie wpadłeś na to żeby użyć pompki ? - zaśmiałam się podając mu przedmiot leżący wcześniej na stoliku obok niego.
- Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałaś ? - wyczerpany położył się na podłodze.
- Zostało jeszcze pół godziny - przypomniałam rozkładając talerzyki, a pomiędzy nimi kładąc tort. - Zostań tu a ja pójdę zobaczyć czy już przyszli - powiedziałam gdy już wszystko było gotowe.
- Już jesteście - uśmiechnęłam się przyjaźnie do wszystkich.
- Nel - zawołała mała przytulając mnie. - Rodzice powiedzieli że tu czeka na mnie niespodzianka.
- Bo tak jest - potwierdziłam. - Państwo mogą iść na kolację zarezerwowaliśmy stolik numer pięć. W razie czego my będziemy w pokoju 316 piętro 3 - wyjaśniłam a rodzice przytulili mnie i podziękowali. Z Jess poszłam za rękę do pokoju. Po wejściu do odpowiedniego pomieszczenia zamknęłam jej oczy ręką. Zrobiłyśmy kilka kroków tak by zobaczyła co dla niej przygotowaliśmy. Jus trzymał w ręce kamerkę i nagrywał dziewczynkę. Kiedy odsłoniłam jej oczy z niedowierzania je przetarła.
- Oh to wszystko dla mnie ? - zapytała odwracając się w moją stronę. Jej duże niebieskie oczy jeszcze bardziej się powiększyły.
- Tak to wszystko dla ciebie - roześmiałam się a ona wskoczyła mi na szyję mocno przytulając.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuje - cieszyła się całując mnie w policzek.
- Ej ja też w tym brałem udział - niecierpliwił się Jus.
- Ty to nawet baloników nie umiałeś nadmuchać - zaśmiałam się co dziewczynka też zrobiła. Podeszła do chłopaka który podał mi kamerę. Pochylił się żeby dziewczynka mogła go pocałować w policzek. Zrobiła to. Chwilę później zdmuchnęła świeczki z tortu i otrzymała od nas dużego misia z serduszkiem w łapkach na którym był mój i Jusa podpis oraz dedykacja dla niej. Po jakiejś godzinie przyszła kelnerka która przyniosła dla nas wszystkich duże lody. Co chwile pokój rozbrzmiewał śmiech, Bawiliśmy się i zajadaliśmy smakołykami dopóki nie przyszli rodzice Jessi. Obiecaliśmy przesłać filmik który kręciliśmy oraz zdjęcia na ich e-mail. Zabrali ją do domu dziękując kolejny raz. Dziewczynak stwierdziła że to jej najlepsze urodziny w życiu.
- To był świetny dzień - zaśmiał się Justin kładąc na miękkim dywanie.
- Zgadzam się - potwierdziłam kładąc głowę na jego brzuchu. Prze chwilę bawił się moimi włosami. - Idę się umyć - oznajmiłam wstając. Kiedy już to zrobiłam chłopak również wzioł prysznic.
- Mam pomysł - powiedział siadając koło mnie.
- Jaki ? - zapytałam. Chłopak pocałował mnie namiętnie.
- Możemy iść się przejść - zaproponował.Zgodziłam się. Wysuszyłam włosy i ubrałam się. Wyszliśmy z hotelu do oświetlonego ogrodu. Ruszyliśmy w stronę miasteczka. Chodziliśmy tak do pierwszej w nocy. Jus zamówił taksówkę która zawiozła nas pod hotel. Ciągle rozmawiając weszliśmy do środka. Ściszyliśmy głosy by nie obudzić gości.
- Kocham cię - wyszeptał do moich ust po zamknięciu drzwi do pokoju. Nie zdążyłam nic powiedzieć ponieważ pocałował mnie. Z początku lekkie pocałunki stały się namiętne i szybkie. Przysunął mnie do ściany. Jego ręce zawędrowały na moją talię. Uniósł mnie lekko a ja owinęłam nogi na jego biodrach. Położył ręce na moich udach wciąż całując.
- Chyba musimy już iść spać - przerwałam. - Jutro już stąd jedziemy.
Złożył jeszcze kilka pocałunków na moich ustach po czym zaniósł na łóżko.
 _____________________________________________________________________
Hej wszystkim !
Dzisiaj trochę krótki rozdział. Bardzo za to przepraszam. 
Chciałam was prosić żebyście zostawili komentarze bo nie jestem pewna czy to czytacie. 
Więc: JEŚLI CZYTASZ PROSZĘ SKOMENTUJ. Będę bardzo wdzięczna. Nie muszą być jakieś długie wystarczy nawet '':D'' lub coś w tym stylu. Możecie również napisać co byście chcieli żeby było w opowiadaniu (jakieś propozycje od was np więcej zamieszania...) lub to co wam się nie podoba. Tak więc żegnam się z wami następny rozdział prawdopodobnie może pojawić się za kilka tygodni. To przez zbliżający się egzamin. Nie miejcie mi tego za złe...  
Pa! Kocham was <3

piątek, 4 marca 2016

A teraz szokujące wiadomości na temat Justina Biebera

Rozdział 9
Kolejna dawka łez popłynęła po moich policzkach. Chłopak wstał i mnie przytulił. Nie mogłam się oprzeć więc wtuliłam się w niego.
- Nel napisałem tą piosenkę dla ciebie. Proszę wybacz mi - wyszeptał mi do ucha.
- Kocham cie - powiedziałam lekko się od niego odrywając by go pocałować.
- Ooo jak słodko a to wszystko dzięki mnie - pochwalił się Niall.
- A ciebie nienawidzę - spojrzałam na blondynka z ukosa.
- Dlaczego ? - zapytał zaskoczony.
- Jak mogłeś mi to zrobić ? - zaczęłam iść w stronę chłopaka z bukietem róż. On zaczął uciekać. - Gdyby nie były tak ładne to bym nimi w ciebie rzuciła.
- Oj lepiej nie - krzyknął chowając się za Luc'iem, którego dopiero co zobaczyłam.
- A ty co tu robisz ? - zaśmiałam się. Chłopak trzymał w ręku kamerę.
- Zmusili mnie do filmowania tego jakże uroczego momentu waszego życia - zaśmiał się co równie zrobiłam.
- Kiedy wy w ogóle to zaplanowaliście? - czekałam na wyjaśnienia.
- Wczoraj przed wyjazdem umówiliśmy się że Justin przyjedzie żeby zrobić ci niespodziankę. Miałaś dzisiejszy dzień spędzić cały na rysowaniu żebyśmy wieczorem wyszli niby na spacer ale musiałaś wszystko popsuć i narysować wszystko w nocy. Musieliśmy przyśpieszyć plan żebyś nic nie podejrzewała - zaczął wyjaśniać Niall. - No a Luc to tak przy okazji.
- Ej dzięki - wtrącił się sarkastycznie ciemnowłosy.
- Więc teraz się żegnamy. Zobaczymy się dopiero za kilka tygodni - przytulił mnie na pożegnanie Niall.
- Ale jak to ? - zdziwiłam się. Brunet także się pożegnał.
- Jedziesz z Justinem - zaśmiał się blondyn.
- Chodź - Bieber położył dłonie na moich ramionach.
- Jeszcze to - niebieskooki zabrał mi kwiaty. - W samochodzie uschną - wyjaśnił. Zaśmialiśmy się po czym we dwójkę poszliśmy do samochodu.
- Gdzie jedziemy ? - zapytałam kiedy Justin odpalił silnik.
- Przed siebie - spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami. Po chwili włączył radio.
"A teraz szokujące wiadomości na temat Justina Biebera - oznajmiła reporterka. Blondyn chciał przełączyć jednak mu nie pozwoliłam zaciekawiona tymi ''szokującymi wiadomościami''. - Otóż sławny chłopak ogłosił kilku miesięczną przerwę w karierze. Poprosił fanów by starali się gdy go zobaczą traktować jak normalnego chłopaka. Wyjaśnia to słowami ''chce poczuć się jak normalny człowiek. Spróbować rzeczy których wcześniej nie mogłem robić. Za jakiś czas znów mogę być waszym Justinem. Wszystkie koncerty, wywiady i spotkania z fanami odbędą się w innym terminie." To pierwsza przerwa chłopaka. Niektóre fanki były zaskoczone inne wręcz przeciwnie spodziewały się że to nastąpi. Większość obiecuje idolowi że postarają się nie zwracać na niego aż takiej uwagi. Ciekawi mnie czy dadzą radę. Teraz piosenka Justina ''Love Yoursel"" - po tych słowach rozbrzmiały pierwsze dźwięki. Nadal zaszokowana popatrzyłam na chłopaka.
- Musiałem sobie zrobić przerwę - wyjaśnił. - A ty mi w tym pomożesz.
- Jak ?
- Pojedziesz ze mną. Jeszcze nie wiem gdzie. Po prostu uciec od tego wszystkiego - stwierdził. - Później będę musiał też jechać do mamy. Przez to co ostatnio narozrabiałem przestałem się z nią dogadywać.
- Wiem Jus - przyznałam. - Twoja mam do mnie dzwoniła.
- Kiedy ? - spojrzał na mnie po czym znów na drogę.
- Kilka dni temu.
- Masz ochotę na małą przerwę ? - zapytał pokiwałam głową co zobaczył więc się zatrzymał na poboczu. - Jesteś głodna? Mama Niallera coś tam nam dała.
- Ona też wiedziała ? - zapytałam zdziwiona.
- W kilku sprawach nam podpowiedziała co mamy zrobić - zaśmiał się wychodząc z samochodu co również zrobiłam. Podał mi mój ulubiony czekoladowy batonik całując mnie przy tym w usta. Sobie wziął takiego samego i zaczął jeść.  Obserwowałam każdy jego ruch.
- Coś się stało ? - spytał lekko  się rumieniąc.
- Tak tylko patrze - zaśmiałam się. Każdy kto zna Jusa wie że czasem bywa nieśmiały lub skryty. To mi się w nim podobało. Wyciągnął telefon i zaczął coś klikać.
- Jesteśmy niedaleko Galway może tam pojedziemy ? - spojrzał na mnie promiennymi oczami.
- Dobrze - zgodziłam się.
- Chcesz jeszcze zostać w Irlandii czy może wolisz gdzie indziej ? - dopytywał się.
- Nie wiem ty wybieraj. Przecież to nie ja robię sobie przerwę. Przypominam tylko że za tydzień muszę być w Londynie - powiedziałam.
- Niby czemu ?
- Mam prace - zaśmiałam się.
- Chodzi o Simona? - przysunął się do mnie a ja zrobiłam krok w tym przez bo oparłam się o samochód. - Zgodził się trochę dłużej cię zastąpić.
- Wszystko załatwiłeś ? - zdziwiłam się,
- O nic nie musisz się martwić. O wszystkim pomyślałem - przybliżył się jeszcze bardziej. Położył dłonie na mojej talii. Ja nieśmiało wplątałam palce w jego włosy. Pocałował mnie namiętnie.
- Jedziemy ? - zapytałam. Chłopak pokiwał głową i się odsunął. Weszliśmy do samochodu. Blondyn ruszył.
- Wieczorem możemy zaplanować gdzie pojedziemy - zaproponował.
- Niech będzie - uśmiechnęłam się. Po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu. Chłopak zaparkował przed dużym hotelem. Poszedł zarezerwować pokój a ja w tym czasie rozkoszowałam się piękną pogodą w dużym ogrodzie przed budynkiem. Roznosił się tam zapach róż które były dosłownie wszędzie. Różnokolorowe i różnej wielkości. Weszłam do altanki porośniętej białymi. Z zewnątrz nie było w ogóle widać drewna z którego była zbudowana. Ktoś na prawdę musiał dbać o ładny wygląd ogrodu. Usiadłam przy stoliku. Miałam zamiar tam na Justina poczekać ale zobaczyłam drzewko zupełnie nie pasujące do tego miejsca. Powoli do niego podeszłam. Było to średniej wielkości drzewko cytrynowe zasadzone w ogromnej doniczce.  Delikatnie dotknęłam jednego z owoców.
- Piękne prawda ? - z zamyślenia wyrwał mnie głos. Szybko się odwróciłam. Zobaczyłam około pięćdziesięcioletniego mężczyznę. Opierał się o łopatę. Ubrany był w strój ogrodniczy.
- Tak - uśmiechnęłam się do niego.
- Drzewa cytrynowe są naprawdę wspaniałe - podszedł bliżej i zerwał jeden z liści.
- Przepraszam czy my się znamy? - zapytałam rozpoznając skądś jego twarz.
- Nie mam pojęcia - stwierdził.
- Jest pan Włochem ? - dopytywałam.
- Owszem - staruszek przybliżył się do mnie uważnie obserwując. - Jeśli nie oczy mnie mylą to znam twoją twarz.
- Już chyba pamiętam. Pan mieszkał w domu obok mnie z takim dużym ogrodem w Villafranca - bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
- Tak to mój dom - powiedział po włosku. Uniósł oczy wspominając miejsce. - Ty jesteś córką tych polaków.
- Tak - zaśmiałam się. Teraz zmieniliśmy język. Fajnie było znów porozmawiać z kimś po włosku z akcentem.
- Miło cię znowu widzieć. Wyrosłaś na śliczną dziewczynę - złapał moją dłoń lekko zmuszając do obrotu. Zaśmiałam się co również zrobił.
- Ale co pan tu robi? Przecież tak kocha pan Sycylię.
- Przyjechałem do syna. Prowadzi ten hotel a ja nie mogłem się oprzeć i zacząłem pomagać w ogrodzie -wyjaśnił.
- Papa - zawołaj ojca jakiś mężczyzna z tarasu hotelu wyglądającego jak zamek. Mężczyzna odwrócił się.

- Mojego syna zdaje się już znasz - powiedział mężczyzna kiedy chłopak stanął koło nas.
- Tato kto to ? - spytał cicho tak żebym nie słyszała.
- Nie poznajesz? - zaśmiał się staruszek. - A tak dużo czasu z nią spędziłeś. To Nel.
- Nel - spojrzał na mnie zaskoczony. - Nelka - zawołał po czym mnie przytulił i obrócił wokół.
- Tak Dylan to ja. Teraz możesz mnie już puścić - zaśmiałam się głośno.
- Oj przypomniały mi się czasy gdy nie można było was rozdzielić - wspominał pan Coletti z dużym uśmiechem na twarzy który dodał mu zmarszczek.
- Wszystkie drzewa były nasze - zaśmiał się chłopak. Włoski akcent chłopaka aż sprawiał że miałam ochotę ciągle go słuchać. Tak jak w dzieciństwie.
- Wszędzie potrafiliście wejść.
- Kiedy wracacie na Sycylię ? - zapytałam.
- Mamy zamiar za dwa tygodnie - stwierdził chłopak patrząc na ojca. - Tata chyba tam zostanie a ja znowu muszę tu wrócić.
- Chyba pójdę się czegoś napić - powiedział pan Coletti. Poszedł w stronę hotelu.
- Jak to się stało że to wszystko jest twoje ? Przecież nie chciałeś wyjeżdżać.
- Mój wujek się zestarzał i prosił żebym się zajął hotelem - przyznał. - A ty co tu robisz? Wyjechałaś przecież do Ameryki.
- Tak ale niedawno przeprowadziłam się do Londynu. Kolega poprosił żebym przyjechała z nim do Mullingar a teraz przyjechałam tu - wyjaśniłam. - To piękne miejsce.
- Wcześniej nie było tu ogrodu. Jedynie zamek i całe hektary trawnika. Zaproponowałem wujowi żeby zrobić tu różany ogród - rozejrzał się wokoło.
- Kiedyś mówiłeś że będziesz miał dom z dużym ogrodem - wspomniałam.
- Z różami które będą mi przypominały o tobie - uśmiechnął się.
- Nasze ostatnie spotkanie. Byliśmy jeszcze wtedy dziećmi...
- A wszystko wydawało nam się takie prawdziwe. Jakbyśmy byli dorośli - dokończył Dylan. Spojrzał na mnie tymi samymi dziecięcymi oczami. Zaśmialiśmy się.
- Dlaczego nie pisałeś ani się nie odzywałeś ? - zapytałam.
- Stwierdziłem że jak ty jesteś tak daleko to nie będzie miało sensu a później było już za późno - troszkę zesmutniał. - Przepraszam.
- Już spokojnie - uśmiechnęłam się. - O nie. Mój chłopak pewnie mnie szuka. Poszedł zarezerwować pokój a ja spotkałam twojego tatę i się zagadałam. Do zobaczenia później - pobiegłam alejką z powrotem do samochodu. Nie było w nim już leżących na tylnym siedzeniu walizek. Szybko ruszyłam do wejścia hotelu.
- Dzień dobry - przywitałam się z recepcjonistką.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się miło. - W czym mogę służyć?
- Był tu blond włosy chłopak trochę wyższy - pokazałam mniej więcej jego wzrost.
- Tak był tu. Prosił bym pani przekazała że czeka w pokoju 316 - wyjaśniła. - Proszę wejść po schodach po lewej jest winda. Piętro 3 - wyjaśniła przyjaźnie.
- Bardzo pani dziękuje - powiedziałam i poszłam w stronę dużych schodów na których leżał czerwony dywan. Wszytko oświetlał ozdobny żylandor. W wolnych miejscach stały bukiety róż. Ludzie stali rozmawiając przez co co chwile rozbrzmiewały śmiechy. Chwilę mi zajęło odnalezienie odpowiedniego pokoju. Zapukałam. Drzwi się otworzyły. Ujrzałam Justina.
- Widziałem że jesteś z kimś więc nie chciałam ci przeszkadzać - wyjaśnił po wpuszczeniu mnie do pokoju.
- Tak to kolega z dzieciństwa - uśmiechnęłam się. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Pocałował mnie namiętnie.
- Przebierz się za pół godziny kolacja - powiedział chłopak.
- Dobrze - udałam poważny ton na co się zaśmiał. Wzięłam z walizki niebieską sukienkę i poszłam do łazienki. Po nałożeniu jej poprawiłam makijaż i fryzurę.
- Długo jeszcze ? - zapytał chłopak zza drzwi.
- Już - wyszłam. Justin miał włosy zaczesane do góry. Ubrany był w czarną koszule i jeansy. Trzy pierwsze guziki miał rozpięte.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział całując mnie w usta.
- Dziękuję - poprawiłam mu odstający kosmyk włosów. Prowadził mnie za rękę w stronę jadalni gdzie już byli goście. Starałam się nie zwracać uwagi na gapiących się ludzi. Justin już do tego chyba przywykł. Odsunął krzesło na którym usiadłam. Na dwuosobowym stoliku leżał czerwony obrus a po środku w szklanym wazonie krwistoczerwona róża. Po przyniesieniu przez kelnera dań zaczęliśmy rozmowę co chwilę się śmiejąc.
- Gdzie chciałabyś pojechać ? -zapytał Justin podczas deseru.
- A co mam do wyboru ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Myślałem żebyśmy trzy tygodnie spędzili w Europie a później dwa tygodnie jak nie dłużej w Ameryce mamy też do wyboru Afrykę i Azję - popatrzył na mnie poważnie i gdyby nie to pomyślałabym że żartuje.
- To twoja przerwa ja tylko ci towarzyszę - uśmiechnęłam się co odwzajemnił.
- To może pojutrze popołudniu pojedziemy do Wexford to nam zajmie jakieś 4 godziny i możemy tam zostać jeden dzień wieczorem przepłyniemy do Walii - zaproponował.
- Widzę że wszytko sobie zaplanowałeś - zjadłam kawałek ciasta czekoladowego.
- Nie do końca  - przyznał. - Jak będziemy szli do sypialni pójdę do recepcji po mapę i wszytko sobie ustalimy i zaznaczymy.
Jak powiedział tak zrobił. W pokoju zapaliliśmy lampkę. Podał mi jeden czarny marker a sam wziął drugi. Położył na podłodze przed nami kilka map. Najpierw rozwinął przedstawiającą Wielką Brytanię.
- Ok jesteśmy tu - zaznaczył Galway. - Mamy pojechać do Wexford - kolejna kropka pojawiła się na mapie.
- Może jeszcze jakieś miejsca zwiedzimy w Irlandii bo nigdy tu nie byłam - przyznałam.
- No dobrze. Hmmm... - zastanowił się chwilę. - Mam pomysł - wyjął z kieszeni telefon. Wybrał kogoś numer i zadzwonił.
- Cześć Niall - przywitał się. - Właśnie mamy zamiar zobaczyć kilka miejsc w Irlandii i jakbyś mógł nam coś podpowiedzieć - poczekał chwile na odpowiedź blondyna i zaśmiał się.  - Yhymm ... - mówił do telefonu zaznaczając miejsca na mapie. W końcu pojawiły się cztery  kropki. - Niall cie pozdrawia - powiedział do mnie Justin rozłączając się.
- I to wszystko są te ciekawe miejsca ? - zaczęłam czytać nazwy.
- Tak. Chciał podać jeszcze kilka ale chyba nam tyle wystarczy ? - zapytał a ja pokiwałam głową. - To teraz Anglia - zaczęliśmy zaznaczać miejsca. W końcu w jakieś dwie - trzy godziny daliśmy radę zaplanować całą podróż. Zmęczeni zasnęliśmy na małej kanapie koło której siedzieliśmy.