piątek, 5 lutego 2016

Przepraszam wiem, że cię zraniłem. Daj mi jeszcze jedną szansę. Wszystko naprawię

Rozdział 5
Leniwie otworzyłam oczy. Od razu oślepił mnie blask słońca. Zamrugałam kilka razy. Rozejrzałam się po pokoju nikogo w nim nie było. Wstałam z łóżka i zeszłam po schodach. Justin zawsze albo wstawał bardzo wcześnie albo bardzo późno. Podążyłam za słodkim głosem chłopaka. Rozpoznałam że śpiewa jedną ze swoich piosenek ,,U Smile". Cicha melodia fortepianu współgrała z jego głosem. Podeszłam do niego od tyłu. Oparłam ręce o jego ramiona tym samym lekko się pochylając żeby mieć twarz na wysokości jego twarzy. Pocałowałam go w policzek.
- Już wstałaś ? - zapytał melodyjnie przerywając grę.
- Myhym - odparłam. - Już nie śpiewasz tego tak słodko jak wcześniej - zażartowałam. - Zmienił ci się głos.
- Wiem - udał smutnego. Po chwili jego chichot rozbrzmiał po pomieszczeniu.
Usiadłam koło niego i zaczęłam grać jedyną znany mi utwór na tym instrumencie. Jeśli chodzi o fortepian to mam do niego dwie lewe ręce. Mama chciała żebym nauczyła się na nim grać jednak nie dałam rady i wybrałam wiolonczelę w której od razu się zakochałam. Chłopak słuchał przez chwile po czym też zaczął grać. Po skończeniu wybuchnęliśmy śmiechem. Chwycił moją dłoń. Uśmiech znikł z jego słodkiej twarzy. Spojrzał głęboko w moje oczy. Szybko wstał jakby się czegoś przestraszył. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Stał teraz przy oknie wpatrując się w nie. Podeszłam do niego.
- Co się stało ? - zapytałam kładąc dłoń na jego policzku. Odwrócił głowę w moją stronę ale nie spojrzał mi w oczy.
- Ja znowu zacząłem ... - urwał. Po jego policzku popłynęły łzy.
- Spokojnie - wyszeptałam. Pochylił się i położył głowę na moim ramieniu. Był ode mnie o wiele wyższy więc sprawiło mu to mały problem. Zanosił się coraz większym płaczem. Głaskałam go po głowie by go uspokoić. Osunął się na kolana wtulając w mój brzuch. Cały się trząsł.
- Ja... ja nie wiem dlaczego... - spróbował znów.
- Nie musisz się tłumaczyć - powiedziałam przytulając go. Wiedziałam, że znów chodzi o narkotyki. Kiedy się trochę uspokoił pomogłam mu wstać i usiąść na kanapie.
- Dlaczego to na mnie tak działa ? - zapytał bardziej siebie niż mnie. Pocałowałam go w czoło. - Już nie wytrzymałem. Każdy ode mnie czegoś oczekuje. Fani... te ciągłe koncerty... Miałem już dość. Chciałem ...
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś ? - przerwałam mu. Wzruszył ramionami kręcąc głową. Uśmiechnęłam się blado. - Masz jeszcze ?
- Nie - przyznał.
- Nie wracajmy już do tego - powiedziałam.
- Na prawdę? - zapytał a z jego oczu wypłynęła samotna łza. Pokiwałam głową szczerzej się uśmiechając. - Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam. Ucieszyłam się z jego słów. Zdołał się uśmiechnąć. Otarłam jego łzy. Czułam lekkie kłucie w sercu wywołane złamaniem przez niego obietnicy. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Położył się układając głowę na moich kolanach. Głaskałam go po włosach dopóki jego oddech się nie uspokoił.
- Nie jesteś głodny ? - zapytałam. Chłopak lekko się podniósł.
- Troszkę - stwierdził.
- To pójdź zrobić nam kanapki - powiedziałam słodko się uśmiechając.
- Dlaczego ja ? - udał oburzanie siadając.
- Bo możesz - pocałowałam go w usta.
- Jeśli ładnie poprosisz - dotknął palcem swoich ust dając znak że mam go pocałować. Lekko go pocałowałam.
- Wystarczy ?
- Nie - odpowiedział. Przybliżył się do mnie i wpiął swoje usta w moje. Lekko na mnie pchając bym się położyła. Zrobiłam to, a on na mnie. - Teraz to co innego - zaśmiał się. Poszedł do kuchni.
- Ał - usłyszałam cichy głos Justina po czym brzęk noża o szafkę. Powoli poszłam do pomieszczenia gdzie stał chłopak przeczuwając co się stało.
- Co zrobiłeś ? - zapytałam. Nic nie odpowiedział. Odwrócił się w moją stronę pokazując rozcięcie na palcu. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Nie śmiej się ze mnie. To bolało - starał się zatamować chusteczką krwawienie.
- Daj to niezdaro - starałam powstrzymać chichot. Zaprowadziłam go do toalety w której była apteczka. Kazałam mu siąść na rogu wanny i zaczęłam przemywać mu ranę. Po skończeniu zawinęłam mu plasterek z Myszką Miki.
- Dziękuję - powiedział całując mnie.
- Nie ma za co. Chodź ja zrobię już te kanapki, niezdaro - zaśmiałam się. Mi na szczęście udało się uniknąć wypadków przy robieniu kanapek. Zjedliśmy je ze smakiem.
- Mama dzwoni - powiedział Justin patrząc na telefon. Uśmiechnął się słodko. - Pewnie się ucieszy jak się dowie że jesteśmy razem.
- Pozdrów ją. Ja pójdę się przebrać - oświadczyłam. Wchodząc po schodach usłyszałam jak chłopak opowiada rodzicielce o tym co się ostatnio zdarzyło. Jego mama jest na prawdę fajne. Bardzo ją lubię. Mam nadzieję że ona mnie też. Moja bluza którą miałam na sobie wczoraj była trochę ubrudzona. Postanowiłam więc że pożyczę jakąś od Justina. Nie chciałam być wredna więc zeszłam z powrotem po schodach by go zapytać o pozwolenie.
- Justin, mogę od ciebie pożyczyć jakąś bluzę ? - zapytałam szeptem by nie przeszkodzić w rozmowie z mamą.
- Poczekaj chwilkę, mamo - powiedział do telefonu uśmiechając się. - Nie musisz mnie pytać o pozwolenie. Możesz brać co tylko chcesz.
- Dzięki - odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam na górę. W pokoju chłopaka stała ogromna szafa. Chwilę szukałam odpowiedniej. On ma chyba więcej ciuchów niż ja. Do tego wszystkie idealnie ułożone. Wybrałam leżącą na samym dole niebieską. Kiedy ją wyjmowałam z półki zsunęła się mała torebeczka. Spojrzałam na nią. Już wiedziałam co to. Wzięłam opakowanie do ręki i schowałam do kieszeni spodni. Nałożyłam bluzę. Wchodząc do salonu zauważyłam, że chłopak już nie rozmawia z mamą.
- Kiedy ostatnio brałeś ? -zapytałam prosto z mostu. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- Około dwa tygodnie temu - odpowiedział. Pocierając ręce o siebie.
- To po co ci to ? - zapytałam kładąc torebeczkę przed nim. Przeczesał włosy palcami z zakłopotaniem. - Nie odpowiesz mi ?
Chwilkę czekałam na odpowiedź. Niestety jej nie uzyskałam. Telefon który trzymałam w ręce schowałam do kieszeni. Spojrzałam na chłopaka. Przecierał wierzchem dłoni oczy. Wiem że to trudny dla niego temat ale byłam na niego już nie tylko zła lecz wściekła. Okłamał mnie. Mówił że nie ma.
- Ok. Jak sobie chcesz - szepnęłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Podążył za mną. Nałożyłam buty.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Nie wiem - taka była prawda nie miałam pojęcia gdzie iść. Może do domu? Otworzyłam drzwi i zeszłam po schodkach.
- Poczekaj - usłyszałam zrozpaczony głos chłopaka wołający a mną. Nie miałam zamiaru zostać. Naciągnęłam kaptur na głowę. Wyszłam furtką i minęłam gapiące się fanki. Czy one nigdy sobie nie pójdą? Szłam przed siebie ledwo zwracając uwagę na to co mijam.
- Dlaczego go tak potraktowałaś ? - wyrwał mnie z zamyślenia cichy, słodki głosik. Rozejrzałam się po czym zobaczyłam przed sobą blondynkę z prostymi włosami sięgającymi za pas. Ubrana była w różowo-czarną bluzę i jeansy. Na nogach miała czarne trampki.
- Co ? - zdziwiłam się.
- Dlaczego go tak potraktowałaś? - powtórzyła.
- Kogo ? - zaskoczyło mnie jej pytanie.
- Justina - spokojnie wyjaśniła.
- Skąd to wiesz?
- Domyśliłam się. Jak wyszłaś to osunął się po drzwiach i zaczął płakać. Dlatego za tobą poszłam - odpowiedziała. Nie miała w głosie pretensji.
- Kim ty jesteś ?
- Jego kuzynką. Amber - przedstawiła się co również zrobiłam. Nie znałam jej wcześniej.
- Jak Justin skończył rozmawiać ze swoją mamą zadzwoniła do mnie i powiedziała żebym poszła go odwiedzić i poznać jego nową dziewczyną, Mieszkam niedaleko więc chciałam skorzystać z okazji i cię poznać - wyjaśniła. - Poszło o narkotyki, tak ? Kilka dni temu rozmawiał ze mną o tym...
- Przepraszam ale nie mam ochoty o tym mówić. Porozmawiaj z nim a nie ze mną.
- Rozumiem - powiedziała patrząc mi w oczy. - Ale chyba się nie rozstaniecie ?
- Nie wiem - rozejrzałam się. - Chyba nie.
- No dobrze. To ja do niego wracam, a ty uważaj na siebie - przytuliła mnie na pożegnanie i poszłam w swoją stronę. Usiadłam na ławce niedaleko London Eye. Pogrążając się w myślach.

                                                  ~~~ cztery lata wcześniej~~~
- Justin - zawołałam wchodząc do domu chłopaka. Właśnie minęłam się z jego mamą w drzwiach. Nie słysząc odpowiedzi wywnioskowałam że jest u siebie w pokoju. Zapukałam do drzwi.
- Proszę - usłyszałam jego słodki głos. Od dawna mi się bardzo podobał. Otworzyłam drzwi. - Nel !
- Cześć - zawołałam mocno go przytulając.
- Kiedy przyjechałaś ? - jego głos brzmiał trochę inaczej. Jakoś obco.
- Niedawno. Coś się stał ? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Nie. Co się miało stać ? - zdziwił się. Wzruszyłam ramionami. Siedzieliśmy u niego w pokoju przez długi czas rozmawiając. Zaczęliśmy rzucać się poduszkami. Kiedy podniosłam tą z samego dołu zauważyłam pod nią małą torebkę z białym proszkiem. Wzięłam ją do ręki i wstałam z łóżka.
- Co to ? - prawie krzyknęłam unosząc opakowanie. Chłopak zmieszał się. Chciał mi je zabrać.
- Nic - odpowiedział.
- Po co to robisz? - zapytałam.
- Bo tak - powiedział. Złapał mocno mój nadgarstek. Wyrwał mi przedmiot i schował do kieszeni nadal trzymając moją rękę. Zaczęła mnie bardzo boleć. Chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Miałam już łzy w oczach. Chłopak patrzył na mnie lecz jego wzrok wydawał się nieobecny,
- Puść mnie - załkałam. Przycisnął mnie do ściany. Teraz na prawdę się go bałam. Nie poznawałam go. - Uspokój się...
- Nigdy więcej tego nie dotykaj - warknął puszczając moją rękę ze zdenerwowaniem. Nie odsunął się ode mnie. Stał tak wpatrując się we mnie. Chciałam mu jakoś pomóc. Nabrałam trochę odwagi i położyłam ręce na jego policzkach.
- Już spokojnie - wyszeptałam. Podziałało. - Chodź - lekko pociągnęłam go za rękę w stronę łóżka i zmusiłam by się położył. Usiadłam koło niego. Wtulił się w mój brzuch i po dłuższej chwili zasnął. Głaskałam go po włosach przez całą noc. Nie miałam ochoty spać. Martwiłam się o niego i zastanawiałam czemu to robi. Kilka razy budził się w nocy lub coś szeptał przez sen.
Rano obudził się koło 10. Nadal głaskałam jego blond włosy gapiąc się w okno po mojej prawej stronie i myśląc.
- Nel ? - wyszeptał zaspanym głosem. Przerwałam czynność i spojrzałam na niego. - Wczoraj...
- Nie mówmy o tym - znów spojrzałam w okno jakby było w nim boś ciekawego.
- Przepraszam - powiedział lekko łapiąc moją rękę na której był ślad po wczorajszym wieczorze. Nadal trzymał głowę na moim brzuchu.
- Nie masz za co - zabrałam rękę i wstałam. - Muszę już iść - skłamałam. Stałam do niego tyłem. Słyszałam że podszedł do mnie.
- Proszę wybacz mi. Nie panowałem nad sobą. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje - zaczął wyjaśniać.
- Wiem - gdyby nie narkotyki nigdy by się tak nie zachował.
- Popatrz na mnie - załkał. Obrócił mnie za ramiona. Położył jedną dłoń na talii a drugą na moim podbródku zmuszając mnie żebym spojrzała w jego oczy z których już popłynęło kilka łez. - Wybacz mi.
- Po co to zrobiłeś ? - zadałam dręczące mnie pytanie. Wyjaśnił mi że prawie  znów miał depresję i koledzy namówili go. Spodobało mu się i czasem sięgał po nie. Staliśmy bez ruchu. Nie mogłam się na niego gniewać choć nie wiem czemu ze mną nie porozmawiał.
- Obiecuję że już tego nie zrobię - przyrzekł.
- Na pewno ? - chciałam się upewnić.
- Tak - powiedział i ruszył w stronę szafki. Wyjmował z różnych miejsc narkotyki po czym poszedł do toalety a ja za nim. - To wszystkie które mam - przyznał wsypując wszystko do zlewu także te z kieszeni.
- Wczoraj na prawdę się ciebie bałam - powiedziałam wracając do pokoju. Chłopak ponownie złapał moją rękę z delikatnością. Uważnie obejrzał zasinienie.
- Jak mogłem ci to zrobić ? - zapytał bardziej siebie niż mnie. Zrobił krok w moją stronę tak że stanęliśmy w odległości kilku centymetrów. Chciałam spojrzeć w jego oczy jednak miał je spuszczone jak gdyby wstydził się na mnie spojrzeć.
- Nic mi się nie stało - chciałam go pocieszyć. Uniósł moją dłoń do swoich ust i złożył na niej pocałunek.
- Przepraszam - wyszeptał nareszcie patrząc mi w oczy. Pogładził mój policzek ręką lekko zbliżając twarz do mojej. Kiedy przymknęłam oczy poczułam jego gorące usta na moich. Całował tak delikatnie jakby bał się że może mnie skrzywdzić. Jednocześnie wypełniony miłością. To był nasz pierwszy pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliśmy oparł czoło o moje i słodko się uśmiechnął.

                                                                                ~~~***~~~
Tak zaczęła się trudna walka z narkotykami i alkoholem. Na początku wydawało się łatwo ale było coraz trudniej. Teraz on to po prostu zniszczył...
Ściemniło się więc postanowiłam wrócić do domu. Na wspomnienie o obietnicy jaką mi dał i dzisiejszym wydarzeniu łzy napłynęły mi do oczu. Zdałam sobie sprawę że kilka godzin chodziłam po Londynie a nawet nie wiem gdzie dokładnie byłam. Mój telefon co chwilę dzwonił a ja nie chciałam odebrać. Weszłam do McDonalda. Tu zaczęła się znajomość z One Direction. Zamówiłam to samo co wtedy również tam siadłam. Patrzyłam na stolik i w miejsce gdzie kiedyś siedział Niall. Miałam nadzieję że zaraz tu wpadną i zaczną się wygłupiać i kłócić co chwilę. Kiedy już wszystko zjadłam ruszyłam do domu. Przed drzwiami mojego mieszkania stał duży bukiet białych róż z jedną czerwoną. Było ich tam chyba z pięćdziesiąt .


Do czerwonej róży przyczepiona była kartka. 

,,Moje serce jest jest ślepe, ale nie dbam o to

Bo kiedy jestem z tobą, wszystko znika.
I za każdym razem trzymam Cię blisko
Nie chcę pozwolić ci odejść

Przepraszam wiem, że cię zraniłem. Daj mi jeszcze jedną szansę. Wszystko naprawię.
                                                                                                   JB"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz